W Poznaniu zebrało się ponad 100 antycovidowców - nie chcą ograniczeń wprowadzanych przez rząd. Manifestanci nie zakrywali twarzy, nie zachowywali też dystansu, wymaganego przez służby sanitarne.
Organizatorka protestu, Iza Królik uważa, że maseczki nie powinny być obowiązkowe.
Jestem oburzona tym, co się dzieje w Polsce. Nie godzę się na bezpodstawne ograniczanie mojej wolności, które jest niezgodne z prawem. Nie godzę się na załamywanie naszej gospodarki, na niszczenie relacji międzyludzkich i tresurę dzieci, które w szkołach nie mogą nawet podać sobie ręki.
Według policji protestowało około 120 osób. Wiadomo, że część z nich została spisana. Manifestanci nie mieli na sobie maseczek, które od dziś są obowiązkowe w całym kraju.
Przez godzinę byli na Starym Rynku, później maszerowali ulicami Poznania. Skandowali "marsz o wolność", "Dajcie żyć", "Bruk na rząd, rząd na bruk", "Chcemy wolności i sprawiedliwości".
W pikiecie wzięła udział Justyna Socha ze Stowarzyszenia Stop NOP, która zapowiedziała organizację kolejnych podobnych manifestacji.
W ocenie Ministerstwa Zdrowia i służb sanitarnych - zakrywanie twarzy maseczką i zachowywanie społecznego dystansu zdecydowanie ogranicza niebezpieczeństwo zakażania.
"
,,Dziennikarze zapytali, co pacjenci, którzy trafili na oddział zakaźny przy Koszarowej we Wrocławiu, mówią teraz o epidemii. Profesor przyznał, że jeden z nich jest w tak złym stanie, że nie może nic mówić. Drugi "antycovidowiec" już nie zaprzecza istnieniu epidemii. - Jeszcze chwilę temu bardzo aktywnie nas obrażały, przekonywały że Covidu nie ma, że to są jakieś spiski. Dziś jedna z tych osób jest na granicy śmierci, a druga może nie umrze - dodał profesor Krzysztof Simon."