Mieszkanka powiatu szamotulskiego, zajmująca się pośrednictwem finansowym, została oskarżona o zaciągnięcie dwóch pożyczek na dane swojej klientki.
"Do policji zgłosiła się kobieta, która otrzymała informację, że ma do spłacenia dwa kredyty - jeden na kwotę 10 000 zł, drugi 8 000 zł" - mówi oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Szamotułach Sandra Chuda.
Kobieta stanowczo zaprzeczała, aby zaciągała jakiekolwiek zobowiązania. Jak ustalono, wcześniej kontaktowała się z doradcą kredytowym w sprawie ewentualnej pożyczki, jednak nie doszło do jej podpisania. Podejrzenia padły na 42-letnią mieszkankę powiatu szamotulskiego, która pośredniczyła w formalnościach związanych z kredytem
- mówi Sandra Chuda.
Policjanci ustalili, że podejrzana przy zawieraniu umów z instytucjami finansowymi wykorzystała dane swojej klientki oraz innego pośrednika, a następnie podrobiła podpisy na dokumentach. Łącznie miała przywłaszczyć 18 tysięcy złotych.
Wobec 42-latki skierowano akt oskarżenia. Kobieta została oskarżona o oszustwa i podrobienie podpisów. Za te przestępstwa grozi kara do 8 lat więzienia.
Tego konkretnego przypadku nie znamy ze względu na dobro postępowania sądowego. Teoretycznie kobieta ma do spłacenia 18 tys. złotych. Z reguły, w sytuacji oszustwa, bank uruchamia wewnętrzne procedury. Sprawdza dokumenty, weryfikuje tożsamość, analizuje nagrania pracowników, czy dochowali starań, by nie narazić własnej firmy na utratę środków i niezbędnego w tym biznesie zaufania. Niestety, bank nadal może próbować ściągać dług do czasu uzyskania formalnego dowodu, że podpis był fałszywy.
Pocieszające jest to, że nie trzeba czekać na prawomocny wyrok w sprawie karnej. Bank lub sąd cywilny może uznać, że podpis był sfałszowany, zanim zapadnie wyrok karny, jeśli istnieje mocny materiał dowodowy (np. opinia biegłego grafologa z postępowania karnego, protokół policyjny, decyzja prokuratora o przedstawieniu zarzutów), tak jak w tym przypadku.