Zamiast 10 lat i 8 miesięcy - 12 lat więzienia. Mateusz J. przyprowadzony z aresztu w kajdankach, wysłuchał wyroku bez wzruszenia. Wcześniej bardzo rozmowny, dziś nie powiedział słowa. Nie chciał komentować wyroku.
Sąd podwyższył mu karę, m.in dlatego, że: "oskarżony zniszczył w ciągu kilku minut życie całej jednej rodziny. Kara powinna być przestrogą i represją za to co oskarżony zrobił" - uzasadniała sędzia Maria Siwek-Walczak.
Sąd podkreślał, że oskarżony uczył adeptów prawidłowego zachowania na drodze, a sam złamał tyle przepisów, że wystarczyłoby na kilka osobnych przestępstw drogowych. Jechał w terenie zabudowanym z prędkością ponad 160 km/h, był pod wpływem alkoholu i kokainy. Pędził tak, bo śpieszył się po hamburgera do mc Donalda dla syna.
Matka chłopca, który zginął w wypadku przyznała, że żaden wyrok nie zmniejszy bólu jaki pozostał po stracie dziecka.
Zmieniło się życie nie tylko naszej rodziny, ale wszystkich naszych znajomych i przyjaciół. Przykro patrzeć jak inni chłopcy bawią się, uczą, a my naszego syna odwiedzamy na cmentarzu
- mówiła matka chłopca.
Prokurator Rafał Michalak przyznał, że wyrok w górnej granicy kary jest dla oskarżyciela satysfakcjonujący. Wyrok Sądu Okręgowego w Kaliszu jest prawomocny.