Na części osiedli wszystkie mandaty przypadły członkom tego samego komitetu, a konkurenci choć zdobywali po 30 proc. wszystkich głosów nie mają żadnego miejsca w radzie. Warto zastanowić się, czy obecnie obowiązujący system sprawdził się - mówi radna Lidia Dudziak z PIS.
- Pamiętam jaki był zamysł, żeby powołać rady. Chodziło o to, aby sąsiad głosował na sąsiada, żeby ludzie wiedzieli kogo wybierają i wiedzieli do kogo zwrócić się z problemem. To co się stało w tych wyborach powoduje, że wszystkim powinny się kontrolki zapalić. Te wybory nie mogą stać się wyborami politycznymi - dodaje Dudziak.
W wyborach osiedlowych w Poznaniu mieszkańcy mogą postawić maksymalnie tyle krzyżyków ile jest miejsc w radzie. Według radnych PIS, głosowanie powinno być bardziej jasne i przejrzyste. Członkowie Prawa i Sprawiedliwości chcą także utworzenia jednej puli pieniędzy, z których rady będą finansować swoje pomysły. Obecnie te fundusze są rozbite. Według radnych Łukasza Kapustki, Mateusza Rozmiarka i Klaudii Strzeleckiej część środków przekazywana radom powinna być również zależna od frekwencji w wyborach na danym osiedlu.