Terytorialsi mają być gotowi do służby w czasie kryzysu lub konfliktu zbrojnego. Pomagają przy powodziach, pożarach i stale się szkolą. Jak podkreśla major Janusz Jarmużek z 12. Brygady Obrony Terytorialnej, takim żołnierzom nie grozi przeniesienie - służą tylko w swoim regionie.
- Im więcej potu wylanego na poligonach, tym mniej krwi w boju, takie jest potoczne powiedzenie. Bardzo ważna jest ta terytorialność, bo każdy z nich jest u siebie. Zna każdą dziurę w płocie, każdy lasek, jeziorko. Jest to pogodzenie właśnie bycia żołnierzem, ale my nie wpływamy na to życie w cywilu. Normalnie ten kandydat pracuje, a u nas szkoli się raz w miesiącu - mówi major Janusz Jarmużek.
Aby zostać terytorialsem, należy przejść 16-dniowe szkolenie wstępne. Po nim składa się przysięgę, a następnie szkoli raz w miesiącu jeszcze przez 3 lata. Przysięga obowiązuje 6 lat, ale w każdej chwili można zrezygnować lub ją przedłużyć. Za gotowość do służby otrzymuje się wynagrodzenie w wysokości 600 złotych. Polska armia to blisko 90 tysięcy żołnierzy plus 18 tysięcy terytorialsów.