Kaźmierczak też swiadkiem w procesie człowiekla podejrzanego o zlecenie zabójstwa młodego dziennikarza.
- Funkcjonariusze nie poczuli na miejscu zapachu żadnej znanej substancji łatwopalnej - mówi podkomisarz Maciej Święcichowski z komendy wojewódzkiej Policji. - Po otrzymaniu zgłoszenia na miejsce pojechali policyjni technicy. Zabezpieczyli pozostałości substancji, która miała być rozlana w pobliżu drzwi wejściowych do mieszkania. Teraz zostaną one poddane analizie chemicznej i dopiero po otrzymaniu jej wyników będziemy mogli podjąć decyzję o dalszych działaniach w tej sprawie - informuje.
Do próby podpalenia miało dojść w nocy z soboty na niedzielę, kilkanaście godzin po upamiętnieniu 26. rocznicy porwania Ziętary. Krzysztof Kaźmierczak zgłosił sprawę na policję dopiero 4 września. Wcześniej o incydencie powiadomił Prokuraturą Krajową, która prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa Jarosława Ziętary.
Krzysztof Kaźmierczak uważa, że próba podpalenia ma związek z jego zeznaniami w sprawie byłego senatora Aleksandra G., który miał zlecić zabójstwo Ziętary, a także w procesie mężczyzn, którzy są oskarżeni o jego porwanie.Jarosława Ziętarę widziano po raz ostatni 1 września 1992 roku. Nigdy nie dotarł do redakcji "Gazety Poznańskiej", gdzie pracował nad materiałami o przestępczości gospodarczej.