- To nie było celowe podpalenie. Po przeprowadzeniu oględzin, w naszej ocenie to było samozapalenie się odpadów komunalnych. Dogaszanie pożaru trwało długo bo trzeba było pryzmę rozebrać, żeby nie nastąpiło dalsze palenie się tych pozostałości. To kosztowało dużo czasu i pracy - mówi brygadier Zbigniew Dziewulski z Państwowej powiatowej Straży Pożarnej w Wągrowcu.
W nocnym pożarze w Toniszewie nikt nie ucierpiał. Strażakom udało się też uratować halę, która stała w pobliżu palącej się pryzmy.