Protestujący w zeszłym roku dopiero w lipcu dostali podwyżkę w wysokości 230 złotych brutto. To jednak ich nie zadowala. Pracownicy urzędu oczekują podniesienia pensji o 1400 złotych.
Swoje żądania tłumaczą przede wszystkim wysoką inflacją. Ich zdaniem, kondycja finansowa urzędu nie jest tak zła, jak przedstawia to prezydent Poznania. W porównaniu z poprzednim rokiem, w tym minimalnie spadną dochody z podatku PIT (z 1 mld 162 mln do 1 mld 107 mln), ale aż o 40 procent wzrosną w przypadku CIT (z 227 mln do 320 mln).
Prezydent twierdzi jednak, że gdyby nie obniżenie podatku w ramach Polskiego Ładu, miasto dostałoby 600 milionów złotych więcej. Pracownicy wskazują też na mniejsze niż zakładano koszty energii.
Ostatecznie miasto zapłaci za prąd o 68 procent więcej – nie 370 procent jak wynikało z pierwszego przetargu.
Urząd utrzymuje 1 791 etatów. Na wynagrodzenia przewidziano w budżecie 163 miliony złotych. Daje to średnio 91 tysięcy złotych na pracownika. W rezerwie na podwyżki zaplanowano jednak 66 milionów złotych.