NA ANTENIE: Noc u Berniego
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Profesor Jacek Kowalski: "To propaganda"

Publikacja: 04.10.2021 g.19:51  Aktualizacja: 04.10.2021 g.20:45 Krzysztof Polasik
Poznań
Historyk sztuki profesor Jacek Kowalski skomentował na antenie Radia Poznań incydent podczas wycieczki szkolnej na „Śluby panieńskie” w poznańskim Teatrze Polskim.
mikrofon radio poznań - Kacper Witt - Radio Poznań
Fot. Kacper Witt (Radio Poznań)

Nauczycielka wyprowadziła grupę po scenie, w której - według władz placówki - leżało obok siebie dwóch nagich mężczyzn. „Czemu ta prowokacja ma służyć?” – pytał Jacek Kowalski.

Ona może być dobrym dziełem sztuki i jednocześnie mieć fatalny wydźwięk i zły wpływ na ludzi. Ja uważam, że to jest po prostu propaganda. Oczywiście nie mówię o jakości scenicznej, bo o tym nie rozmawiamy, tylko, że to jest coś, co godzi w wartości, które znaczna część naszego społeczeństwa wyznaje i to godzi świadomie.

Historyk sztuki przyznaje jednocześnie, że dla wielu taka scena może nie być już prowokacyjna, ale jest normą w teatrze. Osobiście profesor określa to jednak jako „antykulturę” i oswajanie młodych ludzi z czymś, co nie powinno być pokazywane.

W inscenizacji sztuki Fredry w Teatrze Polskim parę przyjaciółek zastąpiono parą dwóch mężczyzn. „Gdy dochodzi do wyznań miłości między postaciami Fredry, scena została zrobiona tak, że leżą obok siebie dwaj nadzy mężczyźni” – tłumaczył całe zamieszanie dyrektor teatru, Maciej Nowak. Jak podkreślił szef sceny, „teatr jest od tego, by wywoływać skrajne emocje”.

Roman Wawrzyniak: Czy naprawdę jedynym sposobem lewicowych środowisk na zainteresowanie nas swoją twórczością jest obsceniczność?
Jacek Kowalski: To jest właśnie pytanie. Pan wymienił tutaj litanię różnych określeń. Akurat twórcy z tamtej strony barykady, bo chyba tak mogę powiedzieć, nie uznaliby tego za obsceniczność, tylko za pewną normę, która już w wielu miejscach na świecie po prostu obowiązuje i nie powinna gorszyć, tak jak „Straszny dwór”, który widzieliśmy w Poznaniu, nie powinien gorszyć, jest to swego rodzaju norma. U nas to normą ciągle nie jest. Pańska reakcja dowodzi tego, że można reagować i tak. Oburzeniem, sprzeciwem. I tu jest pytanie. Czy w ogóle mamy o czym rozmawiać jeśli inne mianowniki mają nasze wypowiedzi. Można dyskutować, jeżeli ma się jakiś wspólny mianownik do dyskusji, bo tutaj nie rozmawiamy chyba jednak, pan mówił o nędzy, chociaż w pewnych kategoriach to będzie nędza, gdybyśmy wzięli system wartości, który uznajemy, przynajmniej ja i wielu innych, czyli ten, który wychodzi z kultury łacińskiej, chrześcijańskiej i nie tylko, to mamy rzeczywiście do czynienia z obrzydliwością. I tutaj część powie, że tak nie można, natomiast czy mamy do czynienia ze sztuką? Pewnie tak. Dlatego, że sztuka to jest coś, co robi się z pewnym kunsztem, pewną maestrią. Lepiej lub gorzej może to wychodzić. Ale tutaj nie o tym toczy się rozmowa. Można bardzo umiejętnie pokazywać rzeczy obrzydliwe, i można też wtłaczać, w to, co się dobrze robi, ja nie wiem, bo nie byłem na tamtej sztuce, czy ona była rewelacyjnie, bardzo zgrabnie zrealizowana, czy też źle, tutaj nie o to chodzi. Ona może być dobrym dziełem sztuki i jednocześnie mieć fatalny wydźwięk i zły wpływ na ludzi. Ja uważam, że to jest po prostu propaganda. Oczywiście nie mówię o jakości scenicznej, bo o tym nie rozmawiamy, tylko, że to jest coś, co godzi w wartości, które znaczna część naszego społeczeństwa wyznaje i to godzi świadomie. Chcą zmienić nam kręgosłup.


Warto zaznaczyć, że nie chodzi tu wcale o pokazywanie golizny, bo gdyby ono czemuś służyło i niosło jakieś przesłanie, to przecież nikomu by nie przeszkadzało. Jeśli ma służyć tylko prowokacji, to jest pytanie, czy mówimy jeszcze o sztuce.

Ale to niesie przesłanie. Oczywiście można mówić o sztuce i prowokacja może być elementem dzieła sztuki, natomiast pytanie jest proste: czemu ta prowokacja służy? Ona ma konkretne zadanie i dyrektor Teatru Polskiego ma prawo uważać, że to jest to, co on przekazuje, a my mamy prawo uważać, że tak nie jest. Tutaj niestety tak się dzieje. Trudna sprawa. Widzę, że coraz bardziej trudna, mój syn, kiedy chodził jeszcze do szkoły, liceum w Poznaniu, to chciał zaprotestować i odmówić pójścia do jednego z poznańskich kin, gdzie odbywają się oficjalnie randki homoseksualne, seanse dla homoseksualistów. Tam szkoła wybrała klub kinowy, do którego trzeba było chodzić i to było obowiązkowe, ale on postanowił się zbuntować. Oczywiście to nie były spotkania dotyczące tak zwanej „opcji”, tylko, że to było to miejsce. Postanowił zaaranżować taki protest w liceum, mimo, że miał znajomych, którzy wyznawali podobne wartości, to ostał się sam. Nie zrozumiano jego protestu. On się w tym utrzymał, nie chodził do tego kina. Ja uważałem, że to jest po prostu skandal, że kino, które promuje homoseksualizm, powiedzmy to sobie wprost, jednocześnie robi programy dla szkół, i że pani polonistka wysłała.

Ta, która jest teraz atakowana?

Nie mam pojęcia. Nie mówimy o osobie. Nie wiem, kto to był.

Pani, która wyszła z uczniami, być może wykazała się jedynie słuszną reakcją wrażliwą na prawdziwą i wyższą sztukę, niż to, co zobaczyła tam na scenie.

Ja nie mogę ocenić wartości artystycznej tego. To jest po prostu tworzenie jak dla mnie antykultury. Czegoś, co się wylewa do naszej kultury, co może być dobrze zrobione, ale… wie pan, teraz mam do wyboru takie słowa, które mogłyby wywołać oskarżenie o nietolerancję. Kiedyś się mówiło, że mamy do czynienia ze zboczeniem, dewiacją. Teraz można tak powiedzieć, ale jednocześnie nie wolno tak mówić. Nie jest to obarczone jeszcze karą, ale na przykład, myślę, że w dyskusji, jeśli takie słowo pada, to druga strona uznaje, że to nie jest już dyskusja, ale atak, więc, gdyby to było jeszcze 10 lat temu, to sprawa byłaby zupełnie jasna. Natomiast teraz udało się tamtej stronie wywalczyć, że używać tamtych słów nie wolno. A to jest po prostu walka dwóch kultur. To jest spięcie wewnętrzne dwóch kultur i póki mamy wpływ na to, co jest w teatrach, ja nie mówię o tym, czym ta sztuka jest zła. Oczywiście, to nie są „Śluby panieńskie” w klasycznym wydaniu, to jest przeinterpretowanie tej sztuki, no i po prostu nie życzyłbym sobie, żeby tak było. Tylko kto ma to i jak oceniać.


Kiedy pan profesor miał ochotę lub czas odwiedzić Teatr Polski w Poznaniu. Czy można tam znaleźć w repertuarze coś takiego, co nie będzie obsceniczne, nędzne estetycznie, nie będzie pokazywania golizny?

Nie będę się na ten temat wypowiadał. Mogę powiedzieć anegdotycznie, w gronie na naszym uniwersytecie mówiliśmy kiedyś o przedstawieniach. Ja powiedziałem, że byłem akurat w teatrze, na bardzo dobrze zrobionej sztuce, też klasycznej, zrobionej awangardowo, ale bez przesady, a była świetna. To mój kolega mówi, że może się wybierze. „Ale generalnie, na niesprawdzone sztuki nie chodzę. Raz miałem pójść. Założyłem się z moją siostrą. Spokojnie, to jest klasyczna sztuka, Szekspir i na pewno w pierwszym, drugim akcie będzie gołe coś”. I nie pomylił się. Generalnie niestety tak jest, że to jest coś, o czym pan mówi, że chodzi o prowokację, ale to już w ogóle przestaje być prowokacją. To jest powoli norma, które nie wolno uznać za normę, ale to pewnie i dla części naszego pokolenia to jest norma. Ale to jest obrzydliwość

Nie obawia się pan profesor, że idąc tym tropem, zezwalając na to, co obserwujemy w kulturze, też pod płaszczykiem i patronatem boksera, pana prezydenta Jacka Jaśkowiaka, nie prowadzi to do sytuacji, w której na przykład Romea i Julię z Szekspira będziemy oglądać wkrótce jako „Romana i Juliana”, bo utwór będzie przerabiany do poziomu autorów spektaklu? Gdyż oryginał może się dla nich okazać za trudny.

Oczywiście, że będziemy. To nie jest tak, że jest za trudny, tylko to jest po prostu wejście z zupełnie innymi wartościami z inną kulturą, którą należy odrzucić. Tak uważam, inni uważają inaczej. Bo poziom artystyczny, żeby drastycznie się odnieść do klasycznych dzieł kinematografii, mamy kinematografię III Rzeszy, są tam dzieła wybitne, nie są one śmieciem, ale wspierały ideologię kompletnie absolutnie należy odrzucić. My tutaj dyskutujemy na podobnych falach. Mamy coś, co wprowadza nam antykulturę, może wprowadzać nawet z wysokim stopniem artyzmu, ale co z tego. Dlatego nie chcę oceniać. Natomiast absolutnie uważam, że to jest swego rodzaju zbrodnia dokonywana na młodych ludziach, pokazywanie czegoś takiego, oswajanie z tym, co nie powinno być pokazywane, co jest jednak, moim i nie tylko moim zdaniem, nieszczęściem ludzkim, a nie, czymś, z czego należą być dumnym, co głoszą marsze równości.

Tym bardziej należą się oklaski i słowa uznania dla odważnej nauczycielki.

Ja się do tego dołączę. Pani nauczycielka godna jest tutaj wsparcia i pochwały za tę postawę. Natomiast z drugiej strony, mogła się trochę tego spodziewać.

 

https://radiopoznan.fm/n/lY8KBl
KOMENTARZE 0