Prokuratura jest przekonana, że Ewę zabił jej kolega z pracy - Adam Z. Razem bawili się na firmowej imprezie. Po kłótni i szarpaninie nad Wartą w Poznaniu, oskarżony przeciągnął nieprzytomną kobietę nad brzeg i wrzucił do rzeki. Tak wersję wydarzeń ustalili śledczy.
- Kierował nim tylko i wyłącznie strach przed uznaniem przez otoczenie, że ponosi odpowiedzialność za Ewę Tylman, za to, że stała jej się krzywda. Zamiast wezwać pomoc i ratować ją, kierowany właśnie tym irracjonalnym strachem wepchnął pokrzywdzoną do rzeki Warty uznając, że w ten sposób nikt nie będzie go obciążał odpowiedzialnością za to, że w jego towarzystwie w nocy coś stało się z Ewą Tylman. W tej sprawie nie ma żadnego innego motywy. Nie ma działania wcześniej zaplanowanego. Nie ma konfliktu między sprawcą a ofiarą - mówiła dziś w sądzie prokurator Magdalena Mazur-Prus.
Wpychając nieprzytomną, pijaną pokrzywdzoną do wody, przy temperaturze około minus trzech stopni Celsjusza i sprawdzając, czy porwał ją nurt, oskarżony z pewnością godził się, że Ewa Tylman utonie - dodała prokurator.
Ojciec 26-latki zażądał dla Adam Z. - dożywocia. - Nie wyobrażacie sobie, jakie mną targają emocje. Trudno jest mi mówić. Reprezentuję tutaj swoją córkę. Wnioskujemy z naszą rodziną o najwyższy wymiar kary dla Adama Z., ponieważ to on jest winien śmierci mojego dziecka. Ja mam przed oczami tylko Ewę. Nie mam nikogo innego. Nie życzę nikomu, byście przeżywali kiedykolwiek takie coś, jak my przeżywamy - mówił ojciec.
Adam Z. przed sądem nie przyznał się do zabójstwa Ewy. O tym, co zrobił, miał powiedzieć tylko raz podczas nieformalnej rozmowy z policjantami. Funkcjonariusze napisali o tym w notatce, później zostali przesłuchani przez prokuratora. Obrońca oskarżonego kwestionuje ten dowód i powtarza, że jego klient jest niewinny. Adam Z. poparł dziś wniosek obrońcy o uniewinnienie. Nie powiedział niczego więcej. Wyrok poznamy w przyszłym tygodniu.
Czy ten akt oskarżenia jest mocny czy cały to takie wymysły