Expose to zawsze ważne wydarzenie polityczne, ale nie jest tajemnicą, że nad formą takiego przemówienia pracuje sztab specjalistów. Także tym razem można było wychwycić kilka prostych chwytów, jak na przykład bezpośredni apel o zgodę do szefa opozycji Jarosława Kaczyńskiego.
- Wskazywanie prezesa Kaczyńskiego jako osobę, która jest osią sporu z Donaldem Tuskiem było nieuczciwym zabiegiem socjotechnicznym - komentuje Maks Kraczkowski z pilskiego PiS. Koalicyjny PSL te same słowa ocenia zupełnie inaczej. - Premier Kopacz przypomniała, że jest także szefem rządu tych, którzy nie głosowali na koalicję - mówi wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeszczak, koniński poseł ludowców.
Zarówno politycy koalicji, jak i opozycji podkreślają, że wiele obietnic Ewy Kopacz sięga roku 2016, czyli okresu już po wyborach. - To jest obiecywanie na wyrost, nie wiedząc co będzie. W części to są nasze projekty, który składaliśmy wcześniej, a które nie zyskały uznania w Sejmie - mów kaliski poseł SLD Leszek Aleksandrzak
- To nie jest rząd tylko na następne 12 miesięcy, ale także z szansą na kontynuację - broni premier Ewy Kopacz poznański poseł PO Waldy Dzikowski.
Ocena wystąpienia zależy też od politycznej opcji. Koalicja chwali panią premier za zapobiegliwość, opozycja zarzuca pustosłowie. Zdaniem opozycji expose Ewy Kopacz to początek parlamentarnej kampanii wyborczej. Politycy koalicji, a przede wszystkim PO zdecydowanie odrzucają ten zarzut.