Kamienica jest w tak złym stanie, że strażacy akcję dogaszania prowadzą z zewnątrz, nie wchodzą do środka. Nad budynkiem co jakiś czas pojawia się jeszcze dym. To tlą się niewielkie zarzewia ognia.
- Trudno określić, kiedy zakończą się nasze działania na miejscu - mówi zastępca komendanta wojewódzkiego straży pożarnej Tomasz Wiśniewski.
Musimy tutaj współdziałać również i z nadzorem budowlanym, który krytycznie określił stan budynku wyłączając go całkowicie z dalszego użytkowania. Prawdopodobnie te działania będą z naszym udziałem przez cały czas prowadzonych czynności oględzinowych, rozbiórkowych też, bo może się pojawić również zarzewie ognia podczas działań rozbiórkowych.
Wewnątrz kamienicy runęły stopy i budynek do końca będzie niestabilny mimo podpór zamontowanych od strony podwórka. Przyczyna wybuchu na razie nie jest znana. To ustalą śledczy. Na pewno siła wybuchu była ogromna - zastępca komendanta wojewódzkiego straży pożarnej Tomasz Wiśniewski.
My nie wiemy, co tu wybuchło. Siła była duża. Być może konstrukcja obiektu czy też miejsce, w którym doszło do tego wybuchu, te siły tak się rozłożyły, że nie zniszczyły nam bezpośrednio budynku, ale spowodowały bardzo gwałtowny rozwój pożaru.
Na ten moment strażacy nie chcą wskazywać, że miejscem wybuchu była faktycznie piwnica. Zweryfikują to oględziny. Strażacy nie potwierdzają też, że doszło do dwóch wybuchów. Dwóch rannych strażaków trafiło do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Mają między innymi oparzenia twarzy. Ciężkie obrażenia ma także mieszkanka kamienicy, która trafiła do szpitala w Nowej Soli na oddział leczenia oparzeń.
Na miejscu wybuchu przy Kraszewskiego dziś wciąż intensywne prace służb oraz sporo gapiów, którzy ze smutkiem spoglądają na czarne dziury, które zostały zamiast okien. Przed taśmą policyjną jest miejsce na sentymenty, za nią jednak trzeba działać. A rzeczy do zrobienia jest rzeczywiście sporo, o czym w materiale Sandry Soluk.