Dziś policjant, który uczestniczył w interwencji, ale nie usłyszał zarzutów, oświadczył, że dyżurny polecił mu ustalić wspólną wersję z oskarżonymi. Kilkakrotnie pytany przez sąd, dlaczego nie obezwładnili poszkodowanego, kiedy najpierw się przewrócił, a potem został postrzelony, świadek powoływał się na obawę ataku ze strony mężczyzny.
Jak go pierwszy zapytałem, co się stało, czy potrzebuje pomocy. Osoba odpowiedziała, że ma nóż. Przetnie sobie nim tętnicę udową, bo chce iść do Boga i zabierze nas również do niego. Nadal uważaliśmy, że istnieje realne zagrożenie, bo nie wiedzieliśmy do końca, czy ta osoba nadal nie ma niebezpiecznego narzędzia
- mówił policjant.
Dziś zeznawała także kobieta, która widziała interwencję policjantów. Pojechała za poszkodowanym, bo mężczyzna wcześniej podszedł do jej samochodu i wyglądał, jakby potrzebował pomocy.
Na ulicę wyskoczył zakrwawiony człowiek, praktycznie prawie, że pod koła. Opowiadał, że coś złego zrobił i w ogóle, że musi się udać do Boga. Zatrzymało się kilka innych osób, on się spłoszył i zaczął uciekać. Pojechałam za nim, bo się obawiałam o tego człowieka. Później pojawiła się policja. On krzyczał, biegał i padły strzały
- mówiła kobieta.
Po interwencji na poznańskim Antoniku w czerwcu 2021 roku zielonogórska prokuratura oskarżyła policjantów o przekroczenie uprawnień. Według śledczych, mogli podczas interwencji użyć innych środków - pałek czy psów służbowych, które mieli ze sobą.
Oskarżeni nie przyznają się do winy. Dziś sąd na rozprawie ujawnił nagrania interwencji zarejestrowane przez różne kamery. Policjanci po ich odtworzeniu nie chcieli się do nich odnieść ani odpowiadać na pytania sądu.
Jutro na rozprawie ma zeznawać poszkodowany i jego matka.