- Każdy przechodzi to indywidualnie. Jedna osoba ma jedne objawy, druga ma inne. Poza tym będąc osobą z niepełnosprawnościami zostałem potraktowany jako ktoś, kto ma choroby współistniejące - ja to przeszedłem nie bardzo ciężko. Z rozmów z lekarzami wiem, że w tym samym szpitalu jest osoba w moim wieku bez żadnych chorób współistniejących, w moim wieku, która przechodzi to dużo ciężej, jest pod respiratorem.
- W szpitalu przy Szwajcarskiej 100 osób jest leczonych, a miejsc jest na 400. Co będzie, jak się okaże, że 600-700 osób będzie potrzebowało tu pomocy? Na razie system jest wydolny" - dodaje Jan Filip Libicki. W szpitalu był trzy tygodnie.