Przy ulicy Małeckiego na poznańskim Łazarzu panuje zwyczaj podpalania mebli w Sylwestra - w przeszłości mieszkańcy robili to nielegalnie, interweniować musiała policja i straż pożarna. Od kilku lat organizację imprezy wzięła na siebie Otwarta Strefa Kultury "Łazarz". Zabawa odbyła się legalnie, choć z pazurem.
- Impreza grzeczna nie jest, bo jest umocowana w takim zadziornym rysie tej dzielnicy. Przejęliśmy organizację tej zabawy, bo to nie mogło się odbywać tak zupełnie spontanicznie. Nie zgadzały się na to służby, musieliśmy zrobić coś, żeby tę tradycję uratować i ją dalej podtrzymywać - mówi Łukasz Trusewicz, współorganizator imprezy.
W tym roku podpalono, ale nie spalono, krzesło przygotowane wcześniej podczas warsztatów. Organizatorzy nie chcieli truć siebie i innych, więc nie dopuścili do tego, by ogień strawił krzesło w całości.
Impreza na skwerze Eki z Małeki była jedną z bardziej klimatycznych w mieście. Największa jednak odbyła się na placu Wolności, gdzie sylwestrową zabawę organizowało miasto. Przed drugą w nocy policja nie miała informacji dotyczących liczby uczestników imprezy w centrum miasta, nie informowała też o żadnych poważniejszych interwencjach.