Kurator powołała się na opinię biegłego, który stwierdził, że samochód był sprawny, a na drodze nie było śladów hamowania. Wniosek poparła pełnomocnik cioci chłopca adwokat Katarzyna Golusińska.
Z opinii biegłego wynika jasno, że nie było żadnych zewnętrznych przyczyn, które mogłyby stanowić element, który by doprowadził do tego wypadku. Trudno zatem analizując materiał dowodowy oprzeć się wrażeniu, że nie miało miejsca nic innego jak to, że celowo, z premedytacją rozpędził się, uderzył w drzewo wiedząc, że pokrzywdzi własnego syna.
Takiemu wnioskowi sprzeciwił się obrońca oskarżonego adwokat Szymon Stypuła.
Odniosę się do tego w końcowych głosach stron. Chciałbym tylko tutaj wskazać i zaapelować o rozważne składanie tego typu wniosków, albowiem wszyscy doskonale wiemy, jakie elementy składają się na definicję przestępstwa. Tutaj takie hurtowe wrzucanie oskarżonemu kolejnych zarzutów nie spowoduje tego, że zostaną one przemycone i oskarżony zostanie za nie bezpodstawnie skazany.
Prokuratura nie oskarżyła Tomasza J. o usiłowanie zabójstwa syna, bo nie znalazła na to dowodów. Dziś w sądzie zeznawali kolejni lokatorzy kamienicy, w której doszło do wybuchu. Mówili, że obudził ich huk, a kiedy wyszli z mieszkań, nie było części budynku.
Tomasz J. został oskarżony o zabójstwo żony i czterech innych osób oraz usiłowanie zabójstwa 34-ch lokatorów kamienicy. Według prokuratury, uszkodził rurę z gazem, by zatrzeć ślady morderstwa żony, która chciała się z nić rozwieść. Grozi mu dożywocie. Oskarżony nie uczestniczy w swoim procesie. Na pierwszej rozprawie oświadczył, że nie chce być doprowadzany z celi. Dziś sąd przedłużył mu areszt o kolejne trzy miesiące.