Tygrysy przyjechały do Poznania

W nocy do Poznania dotarł transport zwierząt, które od soboty stały na granicy polsko-białoruskiej w Koroszczynie. Białoruskie służby nie wpuściły ciężarówki, bo przewoźnik nie miał wymaganych dokumentów.
Jeszcze na granicy padł jeden tygrys. Z 9, które przyjechały do Poznania, 8 na pewno żyje. Cztery zwierzęta udało się już rozładować. Dwa z nich pojechały do Człuchowa w województwie pomorskim - mówi dyrektor ZOO w Poznaniu Ewa Zgrabczyńska.

Dwa tygrysy już bezpiecznie przebywają w ZOO w Człuchowie pod opieką lekarza weterynarii. Otrzymałam informację, że zaczynają węszyć, zaczynają pić, zaczynają jeść. Są oczywiście w ogromnych stresie, bardzo wychudzone. Natomiast dwa kolejne tygrysy są już u nas rozładowane, zaczęły też jeść mięso. Wycieplamy je w tej chwili. Niestety pogoda nie sprzyja też wszelkim tego typu działaniom.

Pracownicy ZOO nie mają na razie dostępu do skrzyń, które stoją w głębi ciężarówki. Nie byli ich w stanie rozładować w nocy, bo są w złym stanie i mogą się rozpaść - mówi dyrektor ZOO w Poznaniu Ewa Zgrabczyńska.

Przy dojściu do ostatnich klatek, w pierwszej z nich, która ledwo się trzyma, mieliśmy atak potężnej agresji zwierzęcia, które walczyło dosłownie o życie. Ten tygrys zamknięty usiłował roznieść dosłownie tę klatkę. W nocy ze względów bezpieczeństwa musiałam odstąpić od rozładowania reszty zwierząt. Najsmutniejszym faktem jest to, że w tej chwili będziemy też czekali, ze względu na zdrowie i życie publiczne, na policję z długą bronią, bo tu naprawdę może dojść dramatów.

Na miejscu są weterynarze, którzy będą próbowali uśpić agresywne zwierzę, ale pracownicy ZOO muszą mieć zabezpieczenie, gdyby klatka się rozpadła. Na czas trwania postępowania dwa tygrysy zostaną na wybiegu rehabilitacyjnym w poznańskim ZOO, który jest przystosowany do kwarantanny. Pozostałe zwierzęta mają trafić do ośrodka w Hiszpanii przygotowanego do utrzymywania dużych kotów.