Dziewczynka urodziła się w piątek na ulicy w Gnieźnie. Matka dziecka utrzymuje, że nie wiedziała o ciąży i do ostatniej chwili pracowała fizycznie - mówi zastępca dyrektora szpitala powiatowego w Gnieźnie dr Mateusz Hen.
To był rzeczywiście poród na ulicy. Jednak poza niewielkim wychłodzeniem po przywiezieniu do szpitala dziecko nie miało żadnych odchyleń od normy. Chociaż wiadomo, że noworodek jest wilgotny i utrata ciepła podczas porodu na dworze była bardzo duża. Matka dziecka była trzeźwa. Tego dnia pracowała, umyła 17 klatek schodowych. Wszystko wskazuje jednak na to, że mamy tu do czynienia z lekkim upośledzeniem umysłowym matki, które doprowadziło do wypierania tej ciąży. Kobieta wszystkich bliskich i samą siebie przekonywała, że w ciąży nie jest, że brzuch jest i przeszkadza w pracy, ale to choroba wątroby i poród dla niej był dużym zaskoczeniem.
Według dra Mateusza Hena w tym przypadku powinien być zastosowany nadzór kuratora, ponieważ "taka beztroska o własne zdrowie daje możliwość podejrzenia, że również to dziecko nie będzie właściwie zaopiekowane". Kobieta ma także starszą, 12-letnią córkę.
Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gnieźnie Hanna Adamczak zapewniła Radio Poznań, że jej pracownicy socjalni zajmą się sprawą.
Tymczasową pomoc dla matki z dzieckiem zorganizowała już sąsiadka. Na jej telefon, podany przez lokalny portal, dzwoni wiele osób, które zaoferowały już wózek i rzeczy dla noworodka. Potrzebne są jeszcze pieluchy. Przydałaby się też pralka automatyczna, bo matka ma starą pralkę wirnikową i starą wirówkę. Partner kobiety nie mieszka z nią i na razie jest w szoku, że został ojcem. "Nie wiadomo na razie, czy się przyzna do ojcostwa, czy trzeba będzie dochodzić tego na drodze sądowej" - dodała sąsiadka.