Dziś w Sądzie Rejonowym w Poznaniu 27-letni Roman S. przyznał się do wjechania na przejazd, ale - jak tłumaczył - nie zrobił tego umyślnie. Tuż przed szlabanem drogę miał mu zajechać samochód osobowy i by nie wepchnąć go na tory, chciał go wyminąć.
Prokurator oskarżył kierowcę o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu.
Wjechał na strzeżony przejazd kolejowy, na którym to przejeździe były opuszczone rogatki i włączona sygnalizacja oszczegająca o nadjeżdżającym pojeździe szynowym. Następnie doprowadził do zderzenia pojazdu z szynobusem
- mówił w sądzie prokurator Sławomir Szymański.
Według prokuratury, oskarżony spowodował katastrofę w ruchu lądowym z udziałem co najmniej 15 osób. Sam także został ranny, a szkody Kolei Wielkopolskich wyceniono na 1,5 mln złotych.
Oskarżony częściowo przyznał się do winy.
Przyznaję się do wtargnięcia na przejazd kolejowy przy zamkniętych rogatkach, ale zostałem wyprzedzony przez samochód osobowy, który zajechał mi drogę przed samym przejazdem kolejowym
- mówił oskarżony.
Roman S. mówił, że z całych sił wcisnął hamulec, ale auto osobowe było za blisko. Nie chciał wjechać do rowu, dlatego wybrał ucieczkę przez przejazd kolejowy, bo widział, że pociąg jest jeszcze daleko. Skład uderzył jednak w tylną część naczepy.
W sądzie oskarżony przeprosił poszkodowanych i dziękował tym, którzy udzielili jemu i innym rannym pierwszej pomocy.