Sędzia Marta Zaidlewicz mówiła, że niemal jedna piąta pracy oskarżonej została zapożyczona z innej publikacji doktorskiej.
Praca oskarżonej jest typowym, wręcz podręcznikowym przykładem plagiatu ukrytego polegającego na przerobieniu cudzych utworów i oznaczeniu ich swoim nazwiskiem. Oskarżona nie przyznała się do winy, złożyła obszerne wyjaśnienia stwierdzając między innymi, że jej praca doktorska była całkowicie samodzielna. Jednocześnie oskarżona przepisała całe obszerne fragmenty utworów innych autorów stwarzając wrażenie, że to jest jej własne dzieło
- mówiła sędzia.
Doniesienie w tej sprawie złożył w listopadzie 2018 roku rektor AWF, gdzie Magdalena G. napisała pracę doktorską. Uczelnia odmówiła jej nadania stopnia doktora, a recenzent wycofał swoją wcześniejszą opinię uznając, że praca nie powinna być dopuszczona do obrony ze względu na niesamodzielność i naruszenie praw autorskich.
Sędzia Marta Zaidlewicz mówiła, że z plagiatem na AWF spotkano się po raz pierwszy.
Ta sytuacja wywołała zażenowanie i konsternację na wydziale, co nie dziwi, bacząc, że oskarżona jest założycielem i współwłaścicielem Wyższej Szkoły Handlu i Usług w Poznaniu kształcącej młodzież. Zatem powinna szczególnie świecić przykładem nie tylko pod względem rzetelności i standardów pracy, ale przede wszystkim uczciwości
- mówiła sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca oskarżonej zapowiedział złożenie apelacji.
Chyba ze wprowadzi się doktoraty wstydliwe i uczciwe z odpowiednim przedrostkiem.