"Przez cały lipiec tych poznańskich robotników, nie tylko poznańskich, dotyczyło też dojeżdżających spoza Poznania, zatrzymywano i poddawano brutalnym śledztwom" - mówił Grzelczak.
Na przykładzie trzech tramwajarek - to były dziewczyny w wieku 18,19, 21 lat. Jedna z nich nie miała na swoim ciele fragmentu, który nie byłby siny - tak była bita. Miała wybite wszystkie zęby. Jeden z bohaterów Czerwca, śp. pan Bulczyński, oskarżony w procesach poznańskich, kiedy spotkałem go na wysokim piętrze bloku opowiadał, że ubek, który go przesłuchiwał, wchodził do pomieszczenia, zakładał skórzana rękawicę i bił do nieprzytomności.
Piotr Grzelczak dodaje, że misją badaczy i dziennikarzy jest to, żeby kolejne pokolenia nie zapomniały o robotniczym zrywie z 1956 roku.
Cała rozmowa z Piotrem Grzelczakiem:
Roman Wawrzyniak: Wczoraj upamiętniliśmy ofiary, ale to, co działo się 67 lat temu, nie skończyło się 28 czerwca. Co dało się później? 10 tys. żołnierzy, 350 czołgów - po takie siły musieli sięgnąć komuniści, że nie wspomnę o MO i SB.
Piotr Grzelczak: Mamy do czynienia z podwójną przemocą - fizyczną pacyfikacja protestu. Z ofiarami śmiertelnymi. Co najmniej 58 ofiar śmiertelnych, to kilkuset ujawnionych rannych, bo jeszcze jest cała masa rannych, którzy nie są odnotowani w szpitalnych rejestrach albo którym udzielano pomocy i wysłano do domu albo tacy, którzy w ogóle się nie zgłosili. Około 1100 zatrzymanych i aresztowanych. Ta przemoc mająca zniszczyć oddolny antysystemowy ruch. Druga przemoc wiąże się z przemocą propagandową - według władz należało społeczeństwu wytłumaczyć, czym Czerwiec był i to była dla nich bardzo trudna rozgrywka, dla partii, która mieni się partią robotniczą, gdzie robotnicy wychodzą na ulice, żeby przeciwstawić się tejże partii. Bardzo ważna rozgrywka na poziomie legitymizacji władzy - jak by powiedział politolog, to się dzieje na poziomie propagandy, skierowanej do całego społeczeństwa. Ta mowa Cyrankiewicza była transmitowana na cały kraj, zresztą z tego budynku (przy Berwińskiego 5) - 29 czerwca. Mamy przemoc propagandową, która będzie rozwijana w kolejnych dniach, przemoc, która będzie sprowadzała poznaniaków do roli agentów imperialistycznych, prowokatorów. Artykuły - krew i dolary, mające wymowne tytuły najlepiej o tym mówią. Odpowiadał za ówczesny szef propagandy Wincenty Kraśko.
Potężną maszynę tych prześladowań rozkręcono od pierwszej nocy. Do 8 sierpnia aresztowanych zostało 750 osób. Jak przebiegały przesłuchania?
Zatrzymanych było nawet więcej - mówi o tym śledztwo prokuratury IPN. Były śledztwa, machina przemocy nie kończyła się na ulicy, ale trwała. Przez cały lipiec tych poznańskich robotników, nie tylko poznańskich, dotyczyło też dojeżdżających spoza Poznania, zatrzymywano i poddawano brutalnym śledztwom. Na przykładzie trzech tramwajarek - to były dziewczyny w wieku 18,19, 21 lat. Jedna z nich nie miała na swoim ciele fragmentu, który nie byłby siny - tak była bita. Miała wybite wszystkie zęby. Jeden z bohaterów Czerwca, śp. pan Bulczyński, oskarżony w procesach poznańskich, kiedy spotkałem go na wysokim piętrze bloku opowiadał, że ubek, który go przesłuchiwał, wchodził do pomieszczenia, zakładał skórzana rękawicę i bił do nieprzytomności. Przemoc była powszechna jeśli chodzi o te śledztwa prowadzone przez funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa.
My trochę o tym zapominamy, najczęściej kończy się na składaniu kwiatów, na powiedzeniu dwóch lepiej lub słabiej brzmiących zdań, ale na tym się kończy. Mało kto zwraca uwagę na porażające szczegóły.
Nie podkreślamy albo za słabo to robimy - kto był za to odpowiedzialny, za przemoc wobec poznaniaków, za to, że do domu nie wrócił mąż, czy ojciec, czy brat, a jeśli wrócił, to okaleczony na całe życie. Zapominamy, kto zadawał ciosy i zrywał paznokcie.
Żyli często w wolnej Polsce.
Ci ludzie mają nazwiska, kariery w PRL, które często kończyli na wysokich szczeblach w MSW.
To przerażające. Przez lata unikano też wspominania tych wydarzeń, a z drugiej strony są tacy, którzy twierdzą, że to był pierwszy zryw do wolności..
Zdecydowanie tak, to pierwszy zryw antysystemowy, Solidarność wypisała to na sztandarach, że Czerwiec 56' uruchomił lawinę, która doprowadziła do Solidarności. Dla władz ta tematyka była tak niebezpieczna, że postanowiły po krótkim czasie, może nie dowartościowania Czerwca , ale dojścia do władzy Gomułki trochę na plecach Czerwca - to jest inny problem, bo on wtedy podkreślał w październiku 1956 roku, że poznaniacy protestowali nie przeciwko komunizmowi, ale wypatrzeniom i błędom. Rozgrywka polityczna niemające wiele wspólnego z rzeczywistością. Wiosną 1957 roku władze spostrzegły, że Czerwiec jest problemem, skoro my dostrzegamy, że nawet ten system stalinowski może się mylić, to komunizm jako taki nie jest tym pięknym obrazem z książek pisanych przez Marksa.
Robotnicy zburzyli narrację.
W wielkiej narracji jest dziura i ja trzeba zasypać jak najszybciej, a betonowanie dziury wybitej przez robotników wymagało zepchnięcie Czerwca z pamięci. Operacja rodem z Orwella. Zepchnięcie Czerwca poza nawias dyskursu publicznego.
Jak długo to trwało?
Trwało do 1980, do czasów Solidarności. To Solidarność wyciągnęła Czerwiec zza żałobnej kurtyny milczenia. Taką figurą retoryczną posłużył się Gomułka, mówił, że na Czerwcu żerują szakale i czarna reakcja, że to jest żer dla nich. Chociaż były wyjątki od tej reguły. Mówimy o roku 1980, który otworzył dyskusję. Były momenty jak Millenium 1966 roku, czy czerwiec 1976 kiedy pojawił się ktoś po drugiej stronie, kto mógł tej narracji, kreowanej przez władzę się przeciwstawić. To zależało od siły społecznej, jaka była generowana.
Już później obchodzono rocznicę Czerwca także w Warszawie.
To ewenement, to historia wciąż chyba mało znana, historia związana z mszą, która odbyła się tuż po Radomiu i Ursusa, 29 czerwca 1976 w kościele dominikanów w Warszawie. Tą mszę zorganizował Wojciech Ziembiński, przy pomocy starszych panów z AK, rozkolportowali w całej Warszawie ulotki zapraszające na mszę w hołdzie robotnikom Czerwca 56', w 20. rocznicę Poznańskiego Czerwca. Pomagał w kolportażu późniejszy premier wolnej Polski Jan Olszewski. Na mszę przyszła warszawska czołówka opozycji, za chwilę będzie powołane coś, co przeszło do historii jako KOR. Byli tam: Antoni Macierewicz, Jacek Kuroń, ramię w ramię...
Co dzisiaj wydawałoby się niewyobrażalne.
Mamy fascynujące zdjęcia wykonane techniką operacyjną przez funkcjonariuszy SB, z ukrycia.
Co pana zdaniem należy robić, by pamięć o bohaterach nie zginęła?
To jest coraz trudniejsze, zwłaszcza w dobie mediów społecznościowych, z poziomem czytelnictwa, który tam leci na łeb na szyję. Chociaż historia wzbudza emocje, poznański Czerwiec z taką historią z ofiarą złożoną przez poznaniaków na ołtarzu wolnej ojczyzny powinna ruszyć sumienia, również młodych ludzi, ale to nasz obowiązek. Nikt za nas tego nie zrobi - to obowiązek historyków, dziennikarzy, naukowców - i to na różnych poziomach.