Maciej Mazurek: Niezbędna jest szybka głęboka reforma sądownictwa, aby demokratyczne państwo było sprawne. Prezydent Andrzej Duda zawetował dwie spośród trzech ustaw. To spowodowało w obozie prawicowym sporą dezorientację. Jak pan ocenia to zamieszanie i decyzję prezydenta?
Bronisław Wildstein: Z jednej strony to oczywiste, że prezydent tak postąpił. Był on niestety coraz bardziej pomijany w polityce rządzącego obozu. Nie był traktowany jako partner, ale rzeczywiście trochę jak notariusz. Już w kampanii wyborczej, gdy nie był jeszcze wybrany, Andrzej Duda podkreślał, że - w przeciwieństwie do Bronisława Komorowskiego - nie kandyduje, żeby być notariuszem. Tymczasem pogląd, że prezydent wywodzący się z tego samego obozu winien być traktowany jak jeden z ośrodków władzy, nie pojawił się w świadomości ugrupowania rządzącego i wspierających je ludzi. Pozostaje pytane, czy słusznie prezydent zaznaczył swoją podmiotowość właśnie w tym momencie? Odpowiedź nasuwa się sama: A kiedy miał zaznaczyć? Odwołał się do niej także, nie podejmując decyzji o nominacjach generalskich podczas Święta Wojska Polskiego w sierpniu. Było to uzasadnione jeszcze bardziej, bo prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych. A odnoszę wrażenie, że Ministerstwo Obrony Narodowej jakby o tym zapomniało. Nie informowało prezydenta o swoich posunięciach, więc nic dziwnego, że taka reakcja nastąpiła.
Można, powtórzę, zastanawiać się nad tym, czy to dobry moment na zaznaczenie swej politycznej podmiotowości przez prezydenta. Reforma wymiaru sprawiedliwości jest absolutnie niezbędna, jej brak ogranicza możliwość przeprowadzania zmian na innych polach. Być może, fakt przesunięcia o parę miesięcy nie wywoła żadnych strasznych turbulencji, a być może - pan prezydent poprawi projekty reform. Bo to, że były w nich niedociągnięcia, było widoczne. Pozostaje otwartym pytanie, czy należy tak bardzo nominacje sędziowskie uzależniać od Ministra Sprawiedliwości, a nie na przykład od prezydenta. Jeżeli prezydent w zasadniczym stopniu nie okroi tej reformy, jeżeli przeprowadzi ją konsekwentnie, to może jej to wyjść tylko na dobre. Co więcej, dobrze, że będzie istniał jeszcze jeden ośrodek władzy, trochę ją spluralizuje. Oczywiście, byłoby niebezpieczne, gdyby prezydent dał się uwieść tym syrenim śpiewom totalnej opozycji, która jeszcze wczoraj go obrażała, a dziś nagle zobaczyła w nim męża stanu i chciałaby go wykorzystać do torpedowania reformy państwa. Na razie nic na to nie wskazuje, by miał ulec podobnym namowom, teoretycznie jednak taki zły scenariusz można sobie wyobrazić.
Pojawiły się spekulacje, że działania Prezydenta wzmacniają ruch Kukiz'15. Czy możliwa jest ewolucja sceny politycznej w Polsce w takim kierunku: mamy PiS jako partię socjalistyczną trochę starej daty, ruch Kukiz'15, który występuje w imieniu odradzającej się polskiej klasy średniej i nawiązuje do tradycji Narodowej Demokracji, oraz neoliberałów, czyli dzisiejszą opozycję totalną, reprezentującą kosmopolityczną władzę globalizacji?
Absolutnie nie zgadzam się z tą interpretacją. PiS to żadni socjaliści. To bardzo trywialny opis, propagowany przez osoby, które nauczyły się na zasadzie odruchu Pawłowa, że jak większa interwencja państwa, to jest socjalizm, a jak mniejsza - to liberalizm. Są różne wektory, które dzielą scenę polityczną. Oczywiście, jest tak, że PiS wprowadził dotąd pewne elementy redystrybucji, ale nie miały one charakteru ideologicznego, nie wynikały z przekonania, że państwo jest od tego, żeby zapewnić równość i kreować doskonały porządek społeczny. 500+ miało być przeciwdziałaniem kryzysowi demograficznemu. I to bardzo sensowne posunięcie. W sytuacji kryzysu podejmuje się różne działania. Inne rozwiązania redystrybucyjne miały przeciwdziałać radykalnemu rozwarstwieniu, które zawsze niesie ze sobą złe konsekwencje społeczne. Wcale nie jest powiedziane, że PiS będzie antywolnościowy w gospodarce. Celem planu Morawieckiego jest wzmocnienie małych i średnich polskich przedsiębiorstw.
Ruch Kukiza rzeczywiście odwołuje się do Endecji, co nie napawa mnie entuzjazmem z różnych powodów. Nie jest to najlepsza tradycja, widzę w niej negatywne obciążenia. Na przykład jeśli brać pod uwagę politykę międzynarodową.
Chodzi o ciągoty ku Wschodowi, Rosji?
Nie tylko. Chodzi o imperialny stosunek do tych narodów, z którymi jest szansa na trwałe porozumienie. Idea Międzymorza jest wspaniałym projektem i powinniśmy dążyć do jej realizacji. Trzeba przezwyciężyć wszystkie zaszłości historyczne, a nie ciągle siedzieć w historii i rozliczać wszystkich. I stawiać warunki, że jeśli nie przyjmiecie naszej wersji historii, bo tylko ona jest słuszna, choćby była najsłuszniejsza, to nie ma mowy o porozumieniu. A Rosja prowadzi na wielką skalę politykę międzynarodową i w jej interesie jest skłócanie swoich sąsiadów.
Czy ośrodek prezydencki będzie wspierał ruch Kukiz'15?
Może w jakimś stopniu powinien i nie byłoby to złe. Mamy w Polsce do czynienia z czymś bardzo nieodpowiedzialnym, czyli totalną opozycją. Opozycja, która sama tak się określa, wskazuje, że jest antydemokratyczna. Totalna opozycja może występować przeciwko władzy totalitarnej albo dyktaturze, tyranii, ale nie przeciwko legalnie wybranej władzy. Opozycja w demokracji jest po to, by piętnować niewłaściwe posunięcia rządzących, pokazywać inną perspektywę, wspierać optymalne rozwiązania. Opozycja totalna temu zaprzecza. Kukiz'15 nie jest taką opozycją, więc wskazane jest z nią się porozumiewać i dobrze byłoby, gdyby pozytywne gesty w kierunku tego ruchu pojawiły się ze strony obozu rządzącego.
Rozmawiał Maciej Mazurek