NA ANTENIE: Godzina z reportażem
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

J. Emilewicz: Ustawa wiatrakowa przejdzie w Sejmie

Publikacja: 30.01.2023 g.12:27  Aktualizacja: 30.01.2023 g.15:56 Łukasz Kaźmierczak
Kraj
Poznańska posłanka Klubu PiS jest o tym przekonana. Ta ustawa to jeden z kamieni milowych, które przybliżają Polskę do wypłaty pieniędzy z KPO.

Przeciwko ustawie chce głosować Solidarna Polska. Posłanka Emilewicz w porannej rozmowie Radia Poznań odniosła się także do informacji o tym, że także w samym PiS-ie nie ma zgody w tej sprawie.

Ja też to napięcie rozumiem, bo na pewno część posłów to są ci, do których pukali mieszkańcy w tym 2013 czy 2014 roku, 2015 roku przed wyborami, którzy obiecywali zablokowanie tego typu inwestycji i myśmy to zrobili. Ja to o czym rozmawiam z posłami, którzy mają jakieś wątpliwości, to przekonuję, że to jest ustawa naprawdę cywilizująca ten rynek inwestycyjny i że tu ze społecznościami lokalnymi możemy naprawdę rozmawiać

 - mówiła Jadwiga Emilewicz.

Projekt ustawy wiatrakowej ma być głosowany na najbliższym posiedzeniu Sejmu. Liberalizuje on lokowanie farm wiatrowych na lądzie. W tej chwili obowiązuje zakaz budowania wiatraków w odległości bliższej od zabudowań niż 10-krotność wysokości samego wiatraka. Ten zakaz nadal jest zapisany w projekcie ustawy, ale może on być zmniejszony, jeżeli zgodzi się na to wspólnota lokalna.

 

Poniżej pełny zapis rozmowy:

 

Łukasz Kaźmierczak: Dziś w studiu poseł Klubu PiS Jadwiga Emilewicz  Po posiedzeniu Sejmu dużo byśmy mogli rozmawiać o nowelizacji np. o nowelizacji kodeksu wyborczego, ale pomyślałem sobie, że w tym wypadku dużo ciekawsze było to, co się działo nie na sali sejmowej, ale w komisjach. Konkretnie chodzi mi o połączone komisje, które zajmowały się nowelizacją ustawy wiatrakowej, chodzi o te przepisy znane jako 10 h, czy zakaz lokowania wiatraków w tej odległości bliższej niż 10-krotność największej wysokości wiatraka. To jest o tyle ważne, że jest to jeden z 37, a powiedziałbym, że jeden z dwóch najważniejszych kamieni milowych, które trzeba spełnić i idzie to jak po grudzie na razie.

Jadwiga Emilewicz: Myślę, że po pierwsze, dobrze, że ustawa wreszcie trafiła do Sejmu i prace nad nią się zaczęły, a w komisji nawet sejmowej nawet zakończyły w ubiegłym tygodniu. Rzeczywiście mieliśmy 6 projektów - trzy poselskie, dwa senackie i jeden rządowy.

Miały być połączone w jeden.

No więc komisja odrzuciła pozostałe, został jeden rządowy, do którego opozycja zgłasza poprawki. Przypomnijmy, że po pierwsze to jest ważna ustawa z tego powodu, o którym pan mówił, to jest jeden z kamieni milowych w  pierwszej kolejności do spełnienia, aby Polska mogła wysłać wniosek o płatność, czyli liberalizacja ustawy odległościowej. Natomiast ja bym powiedziała, że on z mojej perspektywy jest mniej istotny, bo znacznie ważniejsza jest po prostu polska racja stanu i polskie bezpieczeństwo energetyczne. My tej liberalizacji potrzebujemy po to, żeby w horyzoncie dwóch, trzech lat mogli mieć kilka gigawatów energii w wiatru, bo około 2025 roku będziemy zamykać kilka bloków węglowych, tak zwanych dwusetek, na których opiera się polski system elektro-energetyczny, więc powinniśmy je bardzo szybko zastąpić czymś innym. Wiemy, że gaz to raczej nie.

Nie w tych czasach, chociaż ten węgiel - ja bym się jeszcze z tym wstrzymał.

Ale to nie jest kwestia zamknięcia doktrynalnego, tylko zdolności technologicznych tych bloków węglowych, one i tak dziś pracują powyżej czasu założonego przez inżynierów w latach 70, gdy były konstruowane.

Mówimy o Koninie na przykład.

Więc jest nam ta ustawa potrzebna. To, co się wydarzyło komisji - też przypomnijmy, że w tym projekcie rządowym założone było to, że wiatraków nie będzie można lokować w pewnej odległości - przypomnijmy, że zasada 10 h zostaje. One nie zostaje wykreślona. Będzie można skrócić dystans, odległość, ale nie mniej niż 500 metrów pod warunkiem, że zgodę na to udzieli wspólnota lokalna, na terenie której ten maszt będzie postawiony oraz gminy, na terenie których dalej działa zasada 10 h.

500 czy 700 metrów?

Projekt rządowy zakładał 500, ale gdzieś na ostatniej prostej pojawiła się odległość 700 metrów i ja mam nadzieję, bo rozmawiałam z koleżankami i kolegami z komisji energii, bo ja nie jestem członkiem tej komisji, bo ta komisja była już pełna posłów koalicji, więc ja tam nie mogłam być, ale rozmawiałam z koleżankami i kolegami z tej komisji, który powiedzieli, że będą rozmawiać także w Senacie, byśmy do tego pierwotnego projektu 500 metrów wrócili, bo powiedzmy, że 700 metrów to jest tak naprawdę połowa 10 h - dzisiejsza. Przy 500 metrach mamy dostępność powierzchni Polski około 7 procent, na tej powierzchni można byłoby stawiać elektrownie wiatrowe. Przy 700 metrach wiele projektów traci rentowność po prostu, więc warto na prawdę jeszcze tę dyskusję przeprowadzić.

Są też takie głosy, że ta ustawa 10 h tak naprawę zablokowała wiele projektów, także tutaj w studiu wielokrotnie o tym rozmawialiśmy. Opozycja zarzucała to, że 99 procent Polski tak naprawdę zostało wyłączone.

Ja bym powiedziała opozycji - już nie chcę się tu znęcać i przypominać słów Donalda Tuska, które gdzieś tam w sieci są wspominane, że wiatr to nie jest odpowiedź na kryzys energetyczny ani w ogóle na pomysł energetyczny, ale mówiąc zupełnie poważnie - to, co funkcjonowało w Polsce przed 2016 rokiem to było - często stosowane w budownictwie - patodeweloperka. Mieliśmy do czynienia naprawdę z dużą przewagą inwestorów, którzy nie bali się stawiać masztów nawet w odległości 80 metrów od domu.

To już jest abstrakcja.

Ale mamy w Polsce takie maszty, które stoją w takiej odległości.

To mówiła minister klimatu i środowiska Anna Moskwa kilka dni temu, że ta ustawa skróciła deweloperkę, ale zabetonowała projekty.

Z drugiej strony sprawiła, że dwa projekty powstały tak naprawdę w ciągu tych 6 lat. Myślę, że dziś jesteśmy w zupełnie innej sytuacji. Po wybuchu wojny - to z jednej strony. Z drugiej strony - po rozwoju technologii OZE powinniśmy - myślę - z większą śmiałością patrzeć i podejść do OZE i też bez żadnego doktrynalnego zacięcia, że to ma być tylko wiatrak. My mamy dziś na stole, rozwijamy, projekt wiatrowe na morzu, ale one wymagają 8-9 lat. Mówimy o projektach atomowych, to też dłuższa.

Te wiatraki jak szybko mogłyby powstać?

To jest nawet 2-3 lata. Tak jak powiedziałam, w 2025 roku moglibyśmy mieć, jeśli przyjmiemy tę ustawę, pierwsze farmy wiatrowe.

Ja tak sobie myślę, widziałem taki film, to w drugą stronę tym razem, na ile ta energia z wiatru jest ekologiczna, zobaczyłem taki śmigłowiec, który czyści te wirniki i te elementy, taki kopcący, kręcący się wokół tego wiatraka. Czy ta ekologia jest taka dokładnie z silnikami elektrycznymi?

Z całą pewnością jest bardziej przyjazna dla środowiska niż najpierw wydobywanie węgla z głębokości 1200 metrów, a następnie spalanie tego w kotłach, a wszystkie straty i spustoszenia, jakie mamy w okolicach kopalń, nie musze tego mówić. Patnów - Adamów - Konin jest sąsiedztwie, obniżenie luster jezior o kilka metrów albo w ogóle zaniknięcie rzek, pustynnienie Wielkopolski, to są te skutki uboczne korzystanie z kopalń.

Rachunek jest prosty. Tak się zastanawiam, czy te dodatkowe warunki, które musiałby być spełnione przy każdej budowie nie są jednak pewnym hamulcem, dlatego, że to musi być zgodne z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Konsultacje społeczne on-line będą obowiązkowe.

Dwukrotne dodajmy.

W ramach tego planu jest także kwestia ocen oddziaływania na środowisko. Dużo tych biurokratycznych przeszkód.

Ale tutaj te korzyści i koszty społeczne muszą być jakoś zważone. Zawsze w realizacji tego typu przedsięwzięć inwestycyjnych jest trudno. Wiemy to doskonale jak realizuje inwestycje liniowe, sieci elektro-energetyczne czy koleje, one są zawsze obarczone wydłużeniem procesu, ponieważ musimy z rozwagą, roztropnie podchodzić do interesu społecznego, tego lokalnego. Tutaj też ważna zmiana, która nastała w czasie prac w komisji i to propozycja pani minister Moskwy, czyli te 12 procent zysku z elektrowni wiatrowej przekazane na rzecz gminy, na terenie której ona stoi.

To musi iść na mieszkańców, gminy. To jest ten odzysk, który mieszkańcy dostają jako rekompensatę.

Myślę, że to jest z jednej strony rekompensata, ale raczej powiedzmy, że to jest dodatkowe podniesienie jakości życia na terenie danych gmin.

To wszystko bardzo ładnie brzmi, tylko teraz dochodzimy do mięsa, czyli do tego, żeby za tym zagłosowano. Wiemy, że Solidarna Polska nie chce ustawy wiatrakowej, ale problem jest też podobnie klubie PiS, gdzieś tam takie doniesienie medialne są, że kilkudziesięciu posłów buntuje się. Nie chcą podpisać się pod tym, uważają, że wyborcy nie chcą wiatraków. Jest problem ze zebraniem tej większości.

Ja też to napięcie rozumiem, bo na pewno część posłów to są ci, do których pukali mieszkańcy w tym 2013 czy 2014 roku, 2015 roku przed wyborami, którzy obiecywali zablokowanie tego typu inwestycji i myśmy to zrobili. Ja to o czym rozmawiam z posłami, którzy mają jakieś wątpliwości, to przekonuję, że to jest ustawa naprawdę cywilizująca ten rynek inwestycyjny i że tu ze społecznościami lokalnymi możemy naprawdę rozmawiać, ale też warto pamiętać, że są wspólnoty lokalne czy posłowie lokalni, którzy obawiają się tej zmiany, ale są też samorządy, w  tym samorządy zarządzane przez burmistrzów, wójtów z PiS, bo pamiętajmy ustawa 10 h blokuje w dwie strony. Ona nie tylko blokuje wiatraki, ale też blokuje możliwość budowanie domów, budowanie czegokolwiek w odległości 10 h od wiatraków, które stoją. Są też takie tereny post-pegieerowskie, gdzie te gminy naprawdę czekają na tego typu inwestycje, bo to jest dla nich potencjalne źródło dochodu.

A Solidarna Polska?

Ja rozumiem, że zbliża się termin wyborów i są potrzebne takie zabite flagi, żeby była jasność, kim jesteśmy, żebyśmy mogli, jak będziemy na tym, trzecim, czwartym czy piątym miejscu na liście, żeby nas było widać, to musimy mieć takie flagi, które wystają wysoko i  to jest jedna z nich, bo ja nie widzę racjonalności w takim mocnym sprzeciwie i nie zgadzam się merytorycznie z kolegami posłami, absolutnie się nie zgadzam. Zakładam, że nawet, jeżeli Solidarna Polska będzie głosować jednak inaczej, bo pewnie będzie, bo mówi o tym od dawna, to, że to jest ustawa, którą poprą koledzy z opozycji. Nie wyobrażam sobie, że koledzy z PSL na przykład będą się sprzeciwiać.

To głosowanie prawdopodobnie już na najbliższym posiedzeniu Sejmu.

Tak, najpierw jeszcze Senat. Myślę, że tam prace będą trwały nad tą ustawą.

Ale jest pani spokojna?

Ja jestem spokojna, gdyby mnie pan pytał dziś, czy ja obstawiam jakiś zakład, to z dużym spokojem obstawiam zakład, że ta ustawa przejdzie.

To teraz nasze poznańskie podwórko. Czy jest pani spokojna z kolei o los Kliniki Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych Uniwersytetu Medycznego? To jest bardzo zasłużona placówka, nie ma jej w planach nowego szpitala. Nie będzie jej tam, nie będzie Katedrą i Kliniką, będzie pracownią i pracownicy protestują i pojawiły się takie głosy, że szpital się rozbudowuje, a miejsca nie ma dla zasłużonej i ważnej kliniki.

Zna sprawę nie tylko z poznańskich gazet, nie tylko ze szpitala uniwersyteckiego, ale też z tego powodu, że w tej sprawie zwołany był zespół parlamentarny, gdzie cała sytuacja była przedstawiona. O tym się rzeczywiście rozmawia, ja rozmawiałem o tym z rektorem, prof. Tykarskim, czy to prawda, że tu będzie jakaś eksterminacja naukowców zajmujących się chorobami tropikalnymi. Dostała  jednoznaczne zapewnienie, że to nie oznacza likwidacji tej specjalizacji. Dziś trwają rozmowy. Tam jest trzech czy czterech doktorantów, że to jtts niewielka placówka - tam mi powiedział rektor.

W ogóle w kraju jest niewielu takich specjalistów.

Realnie największa naukowo, ale też jeśli chodzi o usługi świadczone dla chorych, to taka placówka znajduje się nad morzem w Gdyni i tam się te kompetencje rozbudowuje.

Ale to tylko dwie takie placówki są w Polsce.

Warto powiedzieć, że strona badawcza to jest jedno, ale jest też strona lecznicza.

Ale mi chodzi o coś innego, o taki gest, że coś co się rozbudowuje, się zwija, a nie rozwija.

Prof. Tykarski zapewnił, że nie będzie zamknięta. Będzie dołączona do Kliniki Chorób Zakaźnych.

Pracownicy mówią, że to umniejszy klinikę.

Nie istotą jest sztandar i tablica, ale to czy takie badania będą mogły się rozwijać, czy będą prowadzone i choroby, o których mówimy, będą mogły być leczone i te wszystkie trzy warunki zostaną spełnione, więc tu nie ma ryzyka, że ten problem nie zostanie w Poznaniu zaadresowany.

Mam nadzieję, że nie będzie innych takich rzeczy, bo słyszałem plotki, nie chcę ich powtarzać, że mogą być jeszcze inne kliniki, inne miejsca takie dedykowane, mogą też być zmniejszone, ale odłóżmy to.

Na pewno będziemy się przyglądać, bo przypomnijmy, że te 550 mln złotych dotacji rządowej na budowę centralnego zintegrowanego szpitala uniwersyteckiego, a na pewno i więcej, bo już wiemy, że te środki będą wyższe i minister Niedzielski zapewniał, że wraz z uzasadnionym wnioskiem, takie środki się znajdą z budżetu państwa, to na pewno będziemy się przyglądać każdej tego typu decyzji.

Jakiś wpływ powinniście mieć.

Oczywiście i trudno sobie wyobrazić, by jakieś decyzje, które miałyby sprawić, że ten szpital będzie świadczył słabsze usługi, gorsze albo będzie mniejszy, to trudno sobie wyobrazić.

Na koniec rytualne pytanie o poznański "chlebak", nie będę już pytał o terminy.

Trudne pytanie, ale też powiem, że żaden z tematów poznańskich nie zajmuje mi tyle czasu, ile dworzec. Wydawało mi się trzy lata temu, że to będzie prostsze i łatwiejsze. Z różnych powodów i różnych decyzji miasta po drodze, związanych ze składaniem wniosków komunalizacyjnych, które na rok zablokowały prace, ale odłóżmy już to historii. Projekt taki, jak dworzec poznański to jest projekt na dekady, a nie na krótkoterminowo. To, co tam stroi dziś, było pomyślane krótkoterminowo, dlatego dziś mamy taki problem, jaki mamy, ale cień optymizmu. Od trzech miesięcy pracuje bardzo intensywnie zespół złożony z trzech podmiotów, co już samo w sobie jest niezwykłym osiągnięciem.

Miasto, PKP...

Miasto, PKP i PLK, nie tylko dlatego, że ten węzeł jest drugim największym w Polsce, ale nadal się rozwija. Są planowane kolejne tory, więc ta cała obsługa infrastruktury pasażerskiej musi się zmienić radykalnie. Mamy dobre - myślę - z ubiegłego piątku - ustalenia. Pod koniec lutego myślę, że i prezydent i prezesi spółek będą je mogli państwu zaprezentować, więc będzie się działo w centrum i będzie się działo w centrum Poznani i to będzie radykalne rozwiązanie, bardzo dobre.

https://radiopoznan.fm/n/Q3sq5F
KOMENTARZE 0