Gościem kluczowego tematu był kierownik Katedry Finansów Międzynarodowych prof. UEP dr hab. Paweł Śliwiński.
Piotr Tomczyk: W III kwartale 2019 roku gospodarka Unii Europejskiej wzrosła o 0,3 proc. - kwartał do kwartału, a kraje strefy euro – 0,2 proc. Możemy mówić o spowolnieniu gospodarczym?
Paweł Śliwiński: Na pewno, nie są to liczby satysfakcjonujące dla obywateli i polityków z Unii Europejskiej czy tych krajów, które należą do unii monetarnej.
W tym samym czasie Polska gospodarka rosła o 1,3 proc. w ujęciu kwartalnym. Byliśmy wtedy liderem dla towarzystwa, od razu warto dodać, że mieliśmy tutaj Węgrów i Estończyków. Co się dzieje, że następuje takie rozwarstwienie: 0,2 w strefie euro, a ponad 4 proc. w naszej strefie?
Trzeba pamiętać, że krajom uboższym łatwiej jest rosnąć w ujęciu procentowym, bo startują z niższego pułapu. W naszych krajach bardzo prężnie rozwija się eksport, który jest motorem wzrostu, ale również mamy bardzo wysoki popyt wewnętrzny. Eksport też jest do krajów unijnych, bo jeśli chodzi o Polskę, to 89 proc. naszego eksportu to jest Europa, z czego 80 proc. – Unia Europejska. Jako kraj Europy środkowo-wschodniej jesteśmy dosyć prężną gospodarką, ale jesteśmy też beneficjentami tego, że startujemy z niskiego poziomu.
Mówi się, że jesteśmy uzależnieni. Chodzi o te powiązania z gospodarką niemiecką, to występuje też w Czechach. Gospodarce niemieckiej zaszkodziła amerykańsko-chińska wojna handlowa, a widać że mimo to, nam nie zaszkodziła. Mamy wzrost eksportu o 5,9 proc. rocznie.
Eksport rośnie. Dla wielu jest to na pewno zaskoczeniem, to są rekordowe poziomy od stycznia do listopada 2019 roku. Takie są ostatnie statystyki. Mamy rekordowy eksport – 228 miliardów euro. Gdybyśmy popatrzyli na przewidywania to mielibyśmy w całym roku 227 miliardów euro. Rośniemy m.in. dlatego, że polskie przedsiębiorstwa znajdują miejsca zbytu dla swoich towarów również poza Unią Europejską. Jeżeli popatrzymy na statystyki, to ponad dwucyfrowy wzrost eksportu mamy do takich krajów jak Stany Zjednoczone, Kanada. Ciekawostka – mamy aż 30 proc. wzrostu eksportu do Japonii czy 20 proc. do RPA. A więc nie tylko Europa staje się miejscem, gdzie sprzedajemy swoje towary.
Co w takim razie wysyłamy na te najodleglejsze czy oryginalne rynki?
Jeżeli chodzi o Polskę, to my najwięcej sprzedajemy – wbrew temu co się mówi, że to płody rolne czy surowce – towarów elektro-maszynowych. To około 39 proc. całego naszego eksportu. Sprzedajemy części do samochodów, samochody, części do pociągów. Jesteśmy też drugim co do wielkości producentem telewizorów. To jedno. Na drugim miejscu mamy leki, chemię – to są towary wysoko przetworzone. Te towary rolno-spożywcze to trzecia grupa. Cały czas jest to jednak eksport, który dotyczy w dużej mierze przetwarzanych dóbr, a nie wysokich technologii. Około 10 proc. naszego eksportu to sprzedaż wysoko zaawansowanych technologicznie produktów. Plusem jest to, że następują dosyć istotne zmiany. Jeśli popatrzymy na statystyki sprzed 10 lat, to zdecydowanie mniej było towarów wysoko przetworzonych czy charakteryzujących się wysokimi technologiami. Szukamy rynków zbytu za granicą naprawdę na różne towary. Pamiętajmy też, że w dużej mierze dotyczy to przedsiębiorstw, które niekoniecznie mają polski kapitał. Około 66 proc. polskich produktów, które wysyłane są za granicę to są produkty wytwarzane przez filie dużych międzynarodowych korporacji, które w Polsce znajdują niskie koszty produkcji, ale i wykwalifikowaną kadrę.
W Polsce produkujemy, eksportujemy, a dywidendy, zyski z tej sprzedaży są wywożone do krajów, które są właścicielami tych firm.
I tak, i nie. Jeżeli popatrzymy na statystyki, no to będziemy widzieli tak zwaną kategorię dochodów pierwotnych w bilansie płatniczym, że faktycznie ogromna ilość środków jest na minusie. Tutaj zwracam uwagę, że większość tych środków pozostaje w Polsce i one są reinwestowane w firmy, które kapitał zagraniczny posiadają, a tylko część jest wypłacana i faktycznie od nas wychodzi.
Ciekawe dane na temat zmian w ostatnim roku podaje Główny Urząd Statystyczny. W ciągu 11 miesięcy 2019 roku dodatnie saldo handlu zagranicznego wyniosło 8 mld zł, podczas gdy w tym samym okresie 2018 roku saldo było na minusie 13,5 mld zł. Co się wydarzyło w ciągu tego jednego roku.
Tutaj zwracam uwagę, że jeżeli mówimy o saldzie, to mówimy nie tylko o eksporcie, ale też o imporcie. Te dwie rzeczy są porównywalne. Import rośnie, ale zdecydowanie wolniej niż eksport. Jest tak między innymi dlatego, że jako kraj wykorzystujemy bardzo dużo surowców. Te surowce potaniały. Jest też kwestia kształtowania się kursu walutowego. Trzeba oczekiwać. Wydaje się, że nic złego nie wydarzyło się w grudniu 2019 roku, że rachunek obrotów bieżących – import oraz eksport towarów, ale też import oraz eksport usług, który jest na bardzo dużym historycznym plusie. Mimo ujemnego salda dochodów pierwotnych, teoretycznie jak patrzymy na to saldo to jest wypływ środków z naszego kraju tytułem obsługi dywidend, odsetek. Ale gros tych pieniędzy jednak pozostaje w kraju. Ten rachunek obrotów bieżących pewnie będzie na historycznym plusie i to jest coś, co jest bardzo miłe. To pokazuje, że przechodzimy do kolejnej fazy rozwoju: z kraju, który był finansowany przez kapitał zagraniczny, z obrotem rachunków bieżących ujemnym, od kilku lat ta wajcha zaczyna przechodzić w drugą stronę. Stajemy się krajem nadwyżkowym, ale trzeba pamiętać, że kiedy mamy plus na rachunku obrotów bieżących, to znaczy, że posiadamy więcej środków chociażby denominowanych w walucie zagranicznej jako kraj. Coś musimy z tymi pieniędzmi robić. Co robimy? Sami inwestujemy za granicą, rosną nasze rezerwy walutowe, a to nie są pieniądze przechowywane w jakimś sejfie, tylko są inwestowane. Mamy paradoks: stajemy się krajem, który kupuje obligacje skarbów amerykańskich i Unii Europejskiej i pieniądze wypływają od nas. To nie jest nic złego. Tak jak w budżecie osobistym – jeśli zarabiamy więcej niż wydajemy, mamy nadwyżki i coś z nimi robimy. Nie trzymamy tych pieniędzy pod poduszką, inwestujemy je. To samo dotyczy państwa polskiego.
Możemy się pokusić o taką prognozę, że ten rok będzie rokiem wzrostu rekordowej wartości polskiego eksportu?
Rok 2020 zapowiada się jako kolejny rok wzrostu. Tak mówią analitycy. Przewiduje się większy wzrost eksportu niż ten z 2019 roku. Nawet jeśli są zawirowania na świecie, to szereg polskich przedsiębiorstw jest w stanie to wykorzystać. Pamiętajmy, że gros naszego eksportu, niestety, to eksport dokonywany przez firmy, których właścicielem jest kapitał zagraniczny.