„Miało mnie nie być” – mówi Maria Pakulnis na początku opowiadanej historii. Zabiera nas na Litwę, do kraju swoich przodków. Razem z nimi wędrujemy do Polski, w której jako czwarte i nieplanowane dziecko rodzi się mała Marysia. Czy było to dzieciństwo sielskie i anielskie? Nic bardziej mylnego. Opowieść tamtego czasu jest fragmentaryczna i mocna. O braku bliskości ze strony rodziców, o wściekłości, samotności i ostracyzmie, biedzie i nieskutecznym wołaniu o uwagę.
Jednocześnie w książce – mimo opisywania momentami skrajnie trudnych doświadczeń – znajdziemy mnóstwo nadziei. „To, co zrobisz ze swoim życiem, zależy od Ciebie” – zdaje się mówić bohaterka książki. Zahukana, z marnym wyposażeniem na życie, znajduje się w liceum pielęgniarskim, gdzie polonistka przygotowuje ją do egzaminu wstępnego do Akademii Teatralnej w Warszawie.
Co było później? Opowieść obfituje w aktorskie anegdoty i kobiece dylematy. Odnosi się też do intensywnego życia duchowego i pielęgnowania pamięci. Zasiewa dobro. Historia niesie się przez Polskę, publiczność na spotkaniach dzieli się kawałkami swojego życia. Nitki snują się, literatura stwarza więzi, a Maria Pakulnis ukazuje nam się nie w aktorskiej pozie, lecz w pełni swojego człowieczeństwa.