Ani w śledztwie ani podczas procesu nie udało się ustalić motywów działania oskarżonego. Wiadomo, że kiedy zadawał ciosy pokrzywdzonemu siekierą, był pod wpływem alkoholu i narkotyków i przez to zwykła sprzeczka mogła spowodować u niego gwałtowne wzburzenie - mówił sędzia Piotr Kurczewski.
Podkreśłał, że doszło do bezsensownej zbrodni, do której wcale nie musiało dojść (...). Nie ma kary, która dla rodziny byłaby karą wystarczającą, ale prawda jest taka, że przy zbrodniach zabójstwa nie ma kary, która byłaby taką - dodał sędzia.
- Nic nie zwróci życia pana Zygmunta. To wiemy, to zostało powiedziane na sali rozpraw. Natomiast nadal jest to dla nas wyrok słuszny, też kwestia zadośćuczynienia, które zostało orzeczone, jak najbardziej wydaje nam się słuszne - mówiła adwokat Martyna Ratajczyk.
Pełnomocnik wdowy adwokat Martyna Ratajczyk dodaje, że pomoc w zapłacie 150 tysięcy złotych zadośćuczynienia zadeklarowała rodzina oskarżonego.
Do zbrodni doszło w styczniu ubiegłego roku. Oskarżony po zabójstwie podpalił pawilon, w którym działał salon gier. Już po zatrzymaniu przyznał się do winy i opowiedział, jak doszło do tragedii. W sądzie mówił, że przyjechał do Polski, by uciec przed wojną na Ukrainie i wcieleniem do wojska.
Wyrok jest nieprawomocny, ale na 15 lat więzienia dla oskarżonego zgodziły się wszystkie strony procesu - także rodzina pokrzywdzonego, dlatego apelacji raczej nie będzie.