Pochodzący z Tadżykistanu Aleksander S. działał na zlecenie. Według sądu, to były porachunki gangsterskie. Wpadł dopiero trzy lata temu.
Sprawa być może nigdy nie trafiłaby do sądu, gdyby odciski palców z miejsca zabójstwa nie trafiły do europejskiej bazy. W 2012 roku niemieccy policjanci złapali mężczyznę, którego linie papilarne były identyczne. Zbieżność śladów i zeznania świadków stały się podstawą do oskarżenia Aleksandra S. Mężczyzna w sądzie nie przyznawał się do winy, ale prokurator Mikołaj Gajewicz zażądał najsurowszej kary - dożywocia.
Obrońca oskarżonego Krystian Bojanowski już zapowiedział apelację. Jego zdaniem - sąd nie ustalił dokładnego motywu zabójstwa. Tożsamości dwóch innych mężczyzn, którzy uczestniczyli w zabójstwie, do tej pory nie udało się ustalić.
Magda Konieczna/mw