Punkt jest oświetlony, dynie mają naklejki z cenami, a zapłatę uiszcza się BLIKIEM, albo wrzucając gotówkę do skrzynki na listy. Właścicielka marketu Anna Łukaszewicz mówi, że rodzina nie może prowadzić normalnego sklepu ze względu na pracę i całodniowe zajęcia poza domem. Do klientów mają pełne zaufanie.
Naprawdę warto zaufać, nie bać się takich decyzji. Ja dostaję fotografie które dynie ktoś zabiera, gdzie płaci. No, przynajmniej do tej pory się nic tutaj nie wydarzyło. We wschodniej części Polski często są takie stoiska przy domu. Tak sobie to funkcjonuje, że ktoś kupuje jabłka, ziemniaczki, tam różne jakieś takie rzeczy o dowolnej porze dnia
- zaznacz Anna Łukaszewicz.
Właściciele dyniowego marketu nie są zawodowymi plantatorami. Dynie uprawiają hobbystycznie.