Marsz wyruszył w niedzielę o 14:00 z ulicy Jaśminowej w Bielsku. To tam zginęła dziewczynka. Pierwsi uczestnicy marszu pojawili się na Jaśminowej już o 13:00. Z każdą minutą ludzi przybywało.
Były całe rodziny, w tym m.in. rówieśnicy dziewczynki, którzy przyszli z rodzicami. Uczestnicy marszu nieśli zapalone białe znicze i białe kwiaty. "Jesteśmy tu, bo wciąż nie możemy uwierzyć w to, co się stało, bo mówimy 'nie' pijanym mordercom w samochodach" - powiedziała jedna z międzychodzkich licealistek. Marsz przeszedł ulicami Bielska i Międzychodu na cmentarz komunalny.
W Sylwestra 23-letni Wojciech G., będąc pod wpływem alkoholu, wsiadł za kierownicę i na ul. Jaśminowej w Bielsku kręcił samochodem tak zwane "bączki". W pewnym momencie stracił panowanie nad autem i wjechał w grupę osób. 5-letnia dziewczynka zginęła na miejscu, jej mama jest ranna.
Mężczyźnie grozi 12 lat wiezienia. W piątek Sąd w Szamotułach tymczasowo aresztował go na 3 miesiące.