Wieś odwiedził z mikrofonem nasz reporter.
Przecież on nie zabił psa, bo to kolega jego. Gdzie tam kolega, to kryminalista!
- usłyszeliśmy.
Według ustaleń policji, właściciel zwierzęcia zlecił sąsiadowi zabicie psa za przysłowiowe pół litra. Ojciec mężczyzny twierdzi, że pies był agresywny.
To był taki pies, że on nie mógł patrzeć na ludzi
- zaznaczył ojciec mężczyzny.
40-latek był kierowcą TiR-a i zamienił dom w mieście na gospodarstwo w Świączyniu. Dotychczasowy właściciel pozostawił w nim dwa psy. Drugi pies był świadkiem katowania swojego kompana, z którym mieszkał w jednym kojcu.
Mieszkańcy wsi nie rozumieją postępku, ale mówią, że jeszcze niedawno nikogo by to nie zdziwiło.
- Ciężko zrozumieć, no ale pieron wie, o co chodziło. Parę lat do tyłu to jeszcze było normalne.
- Psa mam tam w klatce. Stary jest i go trzymam. Żebym go zabiła, albo coś, chociaż fałszywy jest, bo gryzie
- podkreślają mieszkańcy.
- Oprawcom grozi kara więzienia - mówi Ewa Kasińska ze śremskiej policji.
- Kto zabija zwierzę działając ze szczególnym okrucieństwem podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Drugi psiak jest pod opieką rodziny mężczyzny, ale upomina się o niego gminne schronisko dla zwierząt.
CZYTAJ: