Wczoraj Legia Warszawa odpadła z eliminacji Ligi Mistrzów po dwumeczu ze słowackim Spartakiem Trnava.
Jednak duże rozbawienie kibiców w czasie wczorajszego spotkania wywołało to, że słowacka drużyna pomalowała murawę na zielono, a farba mocno pobrudziła piłkarzy. Jak mówi opiekun boiska Lecha Poznań, Grzegorz Szulczyński, zabieg wykonano, żeby trawa wyglądała lepiej w telewizji.
- Na pewno zrobiono to za późno. Nie wiemy, raczej nie wyglądało na to, że spadł deszcz i to się nie zdążyło wszystko wysuszyć. Różne są też rodzaje tych farb barwiących murawę. Jedne szybciej wysychają, jedne są bardziej zielone, są niebieskie i w połączeniu z żółtą trawą powodują kolor zielony. My też nieraz takie zabiegi stosowali, co prawda nie na całym boisku, a na jakichś wybranych fragmentach, często gdzieś tam wypalonych. To jest normalna rzecz – podkreśla.
Jak dodaje grasskeeper Grzegorz Szulczyński, pielęgnacja trawy na stadionie Lecha to całoroczny wysiłek. Jedyna dłuższa przerwa w meczach to półtora miesiąca między grudniem, a lutym. Zimą trzeba więc wykonać najważniejsze naprawy i wyhodować nową trawę.
Natomiast pracownicy stadionu Górnika Konin twierdzą, że trawy nie malują, bo o nią dbają. Dariusz Śpiewak, który dba o płytę stadionu im. Złotej Jedenastki Kazimierza Górskiego ma przepis na zieloną trawę. Nawadniamy, żeby ta trawa miała odpowiednią wilgotność i w dobrych warunkach się rozwijała. Konińska trawa nie budzi zastrzeżeń ale wymaga to wielu zabiegów - częstego koszenia, nawadniania, napowietrzania.
Wymaga to codziennej niemal pracy. Jeśli zaś chodzi o malowanie - jak się dowiedzieliśmy - to wcale nie rzadka praktyka. Używa się do tego ekologicznych farb, a powodem malowania są względy estetyczne.
Sandra Soluk/Sławomir Zasadzki