B. Kempa: Można ograniczyć migrację z Afryki do Europy

- Mama była wyśmiewana, przenoszona na inne stanowiska, na których sobie nie radziła, leczyła się psychiatrycznie z powodu sytuacji w pracy, dlatego popełniła samobójstwo - to relacja córki o tym, co spotkało jej matkę w fabryce we Wronkach.
Kobieta zeznawała w środę w procesie Piotra Ikonowicza pozwanego przez Amikę. Ikonowicz powiedział na wiecu pod bramą zakładu, że kobieta "zabiła się przez mobbing". Namawiał też, by nie kupować produktów Amiki, bo jak się wyraził - tu cytat - "ci ludzie mają krew na rękach".
Piotr Ikonowicz nie wycofuje się z tych słów.
- Oni przyznali się do istnienia mobbingu wprowadzając pewne szkolenia, zmiany, czyli dostrzegli problem i tu nie chodzi o to, że ja jestem jakimś uparciuchem, który się upiera przy swoim zdaniu. Tylko, gdybym ja ustąpił pola przerażony potencjalnym wyrokiem, to skrzywdziłbym te kobiety. Przecież ja sobie nie wymyśliłem tego, że pani popełniła samobójstwo w wyniku mobbingu, tylko powiedziały to jej koleżanki z pracy i jej córka - twierdzi Piotr Ikonowicz.
W środę w procesie zeznawał także burmistrz Wronek. Mirosław Wieczór powiedział, że nie wierzy, by samobójstwo pracownicy fabryki miało związek z jej pracą. Pełnomocnicy Amiki do końca procesu nie komentują sprawy. Domagają się od Piotra Ikonowicza 60 tysięcy złotych odszkodowania i przeprosin.