Szpitale potwierdzają, że z powodu pandemii koronawirusa i braków kadrowych jest ograniczony dostęp do takiego znieczulenia - mówi rzecznik Szpitala świętej Rodziny Urszula Łaszyńska.
Sytuacja jest bardzo skomplikowana. Musimy oczywiście wykonać to znieczulenie zewnątrzoponowe, jeśli taka pacjentka się zgłosi i sobie tego życzy, natomiast jest to bardzo ograniczony dostęp i bardzo ograniczony zakres w ostatnich latach. Mamy bardzo ograniczone możliwości kadrowe. To dotyczy oczywiście każdego szpitala na ten moment, więc nie wygląda to tak, jak było jeszcze kilka, kilkanaście lat temu, ale nie jest tak, że ich w ogóle nie wykonujemy
- mówi Urszula Łaszyńska.
W tym szpitalu wcześniej nawet w przypadku 40 procent porodów kobiety korzystały ze znieczulenia zewnątrzoponowego.
W Szpitalu imienia Raszei anestezjolodzy są, ale czasami zainteresowanie takim znieczuleniem jest większe niż nasze możliwości - mówi rzecznik szpitala dr Eryk Matuszkiewicz.
Dotychczas nie zmniejszyliśmy obsady dyżurowej. Ta obsada jest taka jak zwykle. Natomiast wzrasta popularność, zainteresowanie czy chęć wykonania takich zabiegów i czasami może się zdarzyć tak, że nie jesteśmy wszystkim paniom zadośćuczynić i mogą się zdarzyć takie dni, że nie będziemy w stanie pomóc. Wynika to z tego, że coraz więcej pań chce. Jest świadomych, przychodzi z planem porodu i mówi, że ma być to tak zrobione i nie inaczej i musimy się starać jakoś sprostać temu
- mówi dr Eryk Matuszkiewicz.
Lekarze podkreślają, że do każdej pacjentki pochodzą indywidualnie. Wszystko zależy od tego, jak przebiega poród i jaki jest jej próg bólu.
W Szpitalu Wojewódzkim w Poznaniu program znieczulania zewnątrzoponowego jest w fazie wdrażania. Jego uruchomienie przerwała pandemia koronawirusa, ale ordynator oddziału dr Marcin Przybylski zapewnia, że nie rezygnuje z projektu i kobiety będą miały w szpitalu dostęp także do takiego znieczulenia podczas porodu.