Członkowie AGROunii, którzy w Warszawie palili opony i rozrzucali jabłka na jezdnię, dziś je rozdawali. Ustawili się w kilku punktach w mieście.
Mieszkańcy dostawali po dwa jabłka zapakowane w torebkę, na której rolnicy napisali: "Za te dwa jabłka sadownik dostaje 17 groszy". Dominika Chuda i Filip Pawlak mówili, że chcą pokazać, że produkcja jest nieopłacalna:
- Tamte jabłka, które zostały rozsypane w Warszawie, to był tylko symbol. Kilkaset tysięcy ton jabłek zostało zmarnowanych w polskich sadach. Sadownicy nawet ich nie zbierali, bo to było już nieopłacalne. Problem jest i w sadownictwie, ale też w innych gałęziach rolniczych. Pokazujemy to właśnie na przykładzie jabłek. To są jabłka od naszych sadowników, którzy się przyłączają do akcji - tłumaczyła Dominika Chuda.
- Dobra tona jabłek, mieliśmy dwa tysiące opakowań - dodawał Filip Pawlak.
- To jakaś nowa organizacja rolnicza, która protestuje. Trochę się znam na rolnictwie i wydaje mi się, że produkcja jest nieopłacalna. Może uświadomią, co się dzieje naprawdę, że jest problem. Jabłka kupuję właśnie polskie, zaraz spróbuję, jak wrócę - mówili przechodnie.
Producenci rozdają jabłka w kilku punktach w mieście, między innymi na Starym Rynku, Moście Teatralnym i Półwiejskiej.
Podobne akcje odbywają się dziś także w Warszawie i Lublinie.