Wynika z niej, że Grodzki przyjął od Popieli wpłatę "na fundację". Do przekazania pieniędzy miało dojść 20 lat temu w czasie, gdy matka Popieli walczyła z chorobą nowotworową. Kilka dni po tym, jak Popiela napisała, że "trzeba było dać 500 dolarów za operację" - marszałek Senatu zaprzeczył by "domagał się pieniędzy" i nie pamięta żadnego kontaktu z autorką wpisu.
Tymczasem Radio Szczecin ustaliło, że znany lekarz kontaktował się prof. Agnieszką Popielą latem 2016 roku, korzystając z komunikatora Messenger. Wtedy Popiela napisała o Grodzkim na Facebooku: "Bardzo zdolny lekarz. Operował moją śp. mamę. Ale pamiętam też, że musiałam >dać<. I nigdy tego nie zapomnę."
W odpowiedzi w prywatnej wiadomości profesor Grodzki napisał: "Bardzo proszę uważać z takimi opiniami, bo to może skończyć się oskarżaniem o zniesławienie. Jeśli Pani nie odróżnia wpłaty na fundację działającą przy szpitalu, która daje środki na zakupy sprzętu i szkolenia młodych lekarzy, od czego innego, to po prostu mi przykro."
Kilka dni temu adwokat Tomasza Grodzkiego przekazał, że jego klient nie będzie więcej komentował tej sprawy.