Niższe dotacje na sport wynikają oczywiście z cięć w miejskim budżecie. Co ciekawe poznańskie kluby, które powoli zaczynają przygotowania do nowego sezonu tego nie odczują, bo ze sportowej mapy zniknęli pierwszoligowi koszykarze Biofarmu Basketu Poznań, którzy inkasowali aż milion złotych. Z finansowania tego klubu wycofał się sponsor, a jeżeli nie ma wsparcia komercyjnego, w tym sezonie co najmniej 40 procent, to miasto dotacji nie przyznaje.
Pozostałe kluby dostaną więc tylko o około 9 procent mniej pieniędzy niż przed rokiem. Najwięcej - 725 tys. złotych ekstraklasowe koszykarki Enea AZS-u Poznań. W koszyku najważniejszych klubów, ale już z ciut niższą dotacją są także pierwszoligowe siatkarki Enea Energetyka i szczypiorniści Grunwaldu. Po sezonie każdy będzie się musiał rozliczyć z wydanych środków i osiągniętych wyników.
To nie jest sport dzieci i młodzieży. Oczekiwania kibiców, oczekiwania sponsorów, oczekiwania miasta są takie, żeby za dotacją szedł określony wynik sportowy
- zapowiada Ewa Bąk, szefowa wydziału sportu w poznańskim magistracie.
Kilkanaście mniejszych klubów, m.in. w hokeju na trawie, na lodzie, rugby i futsalu może liczyć na dotacje od kilku do ponad stu tysięcy złotych.
W konkursie na dofinansowanie nie mogą brać udziału piłkarskie kluby Lech i Warta, bowiem są spółkami, a budżetowe dotacje mogą być przyznawane stowarzyszeniom. Kolejorz i Zieloni otrzymują tylko wsparcie na szkolenie dzieci i młodzieży, ponadto Warta może liczyć na miejską pomoc infrastrukturalną, jak np. niedawna instalacja sztucznego oświetlenia na boisku przy Drodze Dębińskiej.