NA ANTENIE: JOIN ME (IN DEATH)/HIM
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Marek Jurek apeluje o utworzenie międzynarodowej Konwencji Praw Rodziny

Publikacja: 15.12.2021 g.21:18  Aktualizacja: 16.12.2021 g.09:00
Poznań
Ma to być odpowiedź na obecną politykę unijną. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zdecydował o akceptowaniu dokumentów dzieci pochodzących ze związków jednopłciowych w krajach nieuznających takich związków.
marek jurek - Wojtek Wardejn
Fot. Wojtek Wardejn

Zdaniem założyciela Prawicy Rzeczpospolitej, trybunał wyszedł w ten sposób poza kompetencje wspólnoty. "Powinniśmy się bronić" – przekonuje b. marszałek Sejmu.

Kiedy zwracam uwagę na to, że ideologia gender, która jest rozpisana, jak to mówił wiceprezydent Warszawy pan Rabiej, ona jest etapowana i rozpisana na szereg działań szczegółowych, tak samo my powinniśmy działać i taką zaporą dla tego rodzaju inwencji, przywróceniem statusu państw Europy Środkowej, państw prorodzinnych, byłoby przyjęcie Międzynarodowej Konwencji Praw Rodziny

- mówi Marek Jurek.

Komentowana przez polityka decyzja TSUE jest adresowana przede wszystkim do Bułgarii. Tamtejszy sąd konstytucyjny orzekł o niezgodności Konwencji Stambulskiej z prawami rodziny zapisanymi w ustawie zasadniczej. Marek Jurek wskazuje, że Polska ma potencjalnych sojuszników, takich jak właśnie Bułgaria, a także Litwa czy Słowacja, z którymi mogłaby podjąć prace nad Konwencją Praw Rodziny. Zobowiązanie rządu do zaproponowania takiego dokumentu na arenie międzynarodowej zawarto także w społecznym projekcie ustawy „Tak dla rodziny, nie dla gender”.

Poniżej cała rozmowa w Wielkopolskim Popołudniu:

Roman Wawrzyniak: Co ta decyzja TSUE oznacza dla Polski i innych państw członkowskich?

Marek Jurek: Można to interpretować dwojako. Można to nazwać wojną podjazdową, takim bez przerwy sugerowaniem, że Polska i w ogóle kraje Europy Środkowej powinny radykalnie zmienić swoje ustawodawstwo w zakresie praw rodziny, bo powinny zakwestionować prawa rodziny, ja przypomnę w tym miejscu, że na przykład Bułgarski Trybunał Konstytucyjny oświadczył, że Konwencja Stambulska, ta konwencja genderowa, która między innymi zakłada uczenie dzieci w szkołach tak zwanych niestereotypowych ról płciowych, cokolwiek miałoby to znaczyć, jest nie do pogodzenia z konstytucyjnymi gwarancjami praw rodziny Republiki Bułgarii. Podobne stanowiska zajęły Litwa, Słowacja, Węgry. Krótko mówiąc, można to traktować jako swego rodzaju wojnę podjazdową, legislacyjną, sugerującą cały czas, że powinniśmy stosując prawo europejskie, zaprzeczać swojemu prawu, które uznaje zasadę życia społecznego i małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny nastawionego na rodzicielstwo, odpowiedzialnego za wychowanie swoich dzieci, opartego na wzajemnych zobowiązaniach gwarantowanych przecież przez sądy. Sprawy alimentacyjne oznaczają w warunkach kryzysu małżeństwa wywiązanie się z tych obowiązków, które ludzie dobrowolnie na siebie przyjmują. Małżeństwo i rodzina to instytucje społeczne, które cieszą się uznaniem, ale również ich etyka jest honorowana i wspierana przez państwo. Ale można na to wszystko inaczej spojrzeć. Tak, że te zasady, w które wierzymy, na których oparte jest nasze prawodawstwo, one wymagają polityki. Cywilizacja życia, prawo rodziny, wymagają swojej polityki, dlatego że widzimy, że polityka destrukcji tej cywilizacji, polityka gender jest ustawicznie prowadzona przez różne instytucje.

Nie tylko prowadzona, ale też promowana.

Ta decyzja Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej to jest konkretna decyzja polityczna, legislacyjna, podważająca prawo w krajach Unii Europejskiej, w tych krajach, które nie chcą przyjąć rewolucji genderowej, to jest mówienie: „czy będziecie chcieli czy nie, to będziecie musieli drogą faktów dokonanych uznać, że na przykład para homoseksualna stanowi związek rodzinny, będziecie musieli w wychowaniu publicznym rodziny traktować tak samo jak tego rodzaju relacje. Nawet jeśli się to nie stanie, doprowadzimy do tego” – taka jest sugestia zawarta w tym wyroku i innych działaniach. Ten wyrok jest takim wielkim wyzwaniem do tego, żebyśmy prowadzili politykę wynikającą z wartości, które wyznajemy, żeby one były nie tylko na sztandarach czy w trakcie kampanii wyborczej, ale żeby były przedmiotem konsekwentnych, stanowczych, politycznych działań, utrwalających centralną pozycję rodziny w życiu społecznym.

To jest też zapisane w naszej Konstytucji. Minister Wójcik komentuje to w ten sposób: „To oznacza zmuszanie nas do uznawania związków jednopłciowych. Hipokryci z Unii Europejskiej niszczą krajowe porządki prawne”. Czy TSUE będzie wymuszał wprowadzanie takiego prawa? Jakie ma do tego uprawnienia i narzędzia?

Uprawnień nie ma żadnych. TSUE nie jest jakimś nadorganem prawnym przewidzianym do kontroli wszystkich dziedzin w prawodawstwie państw członkowskich. Jest organem Unii Europejskiej i powinien działać w zakresie kompetencji Unii Europejskiej. Tak jak decyzje ustawodawcze polskiego Sejmu nie tworzą prawa w innych krajach, a decyzje administracyjne poszczególnych ministerstw nie działają poza granicami Rzeczpospolitej, tak samo działania wszystkich organów UE, czy to będzie Komisja Europejska, Parlament Europejski czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w tej warstwie podstawowej, muszą wynikać z tych kompetencji, które temu organowi przyznano w traktatach, a w warstwie szerszej w ogóle z materii, którymi zajmuje się Unia Europejska. Nie mogą wychodzić poza nie.

Ale ta kwestia nie jest zapisana w traktatach. Kraje członkowskie mają chyba w nich wyłączność…

Właśnie te traktaty mówią, że kwestie prawa rodzinnego należą do kompetencji państw narodowych. Unia Europejska oficjalnie deklaruje, że nie ingeruje w te dziedziny. Szukanie wytrychów w rodzaju opacznie rozumianego hasła praw człowieka, będziemy się powoływać na prawa człowieka, to jest zasada nadrzędna, a kiedy się na nią powołamy, to będzie nam wolno wszystko. Takie rozumowanie to zwykłe obchodzenie prawa. To tak jak uzasadniać absolutną władzę państwa zasadą suwerenności narodu. W debacie publicznej najdrobniejszy objaw takiego ekscesywnego rozumienia kompetencji państwa wywołuje od razu protesty, jakoby to zagrażało wolności, demokracji i tak dalej. Tym bardziej powinniśmy widzieć, że podobne działania Unii Europejskiej, która rzuca hasło „to jest prawo człowieka” i może ustanowić wszystko, tak jak po drugiej stronie oceanu prezydent Biden ustanowił prawo chłopców do wchodzenia do dziewczęcych ubikacji w szkołach, pod warunkiem, że chłopak chwilę wcześniej powie, że czuje się dziewczyną.

Czy w przypadku odmowy znowu możemy spodziewać się ataku i kar finansowych jak w przypadku Turowa?

Możemy spodziewać się różnych ataków i dlatego powinniśmy się bronić. Kiedy zwracam uwagę na to, że ideologia gender, która jest rozpisana, jak to mówił wiceprezydent Warszawy pan Rabiej, ona jest etapowana i rozpisana na szereg działań szczegółowych, tak samo my powinniśmy działać i taką zaporą dla tego rodzaju inwencji, przywróceniem statusu państw Europy Środkowej, państw prorodzinnych, byłoby przyjęcie Międzynarodowej Konwencji Praw Rodziny. Ja przypomnę, że zobowiązanie rządu do przedstawienia na forum międzynarodowym takiej konwencji, jest zapisane w społecznym projekcie ustawy „Tak dla rodziny, nie dla gender”, równolegle z wypowiedzeniem Konwencji Stambulskiej, ale również premier Mateusz Morawiecki, kierując półtora roku temu do Trybunału Konstytucyjnego Konwencję Stambulską jednocześnie zobowiązał MSZ do tego, żeby prowadzić konkretne prace nad zaproponowaniem i zawarciem Konwencji Praw Rodziny. Pamiętajmy, że bezpośrednim adresatem tej decyzji TSUE jest Bułgaria. My naprawdę mamy takich partnerów jak Litwa, Węgry, Łotwa, z którymi możemy prowadzić międzynarodową politykę praw rodziny, praw człowieka, która w centrum umieści życie, wychowanie, rodzinę. Tylko trzeba chcieć.

Warto przypomnieć, że parlament Węgier przyjął ustawę zakazującą adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. No i zdefiniował rodzinę jasno i wyraźnie jako związek mężczyzny i kobiety. I pytanie brzmi, czy rząd polski nie powinien iść w tym samym kierunku?

W kontekście tej ustawy, przewodnicząca Komisji Europejskie Ursula von der Leyen powiedziała, że jest ona hańbą dla Europy. To taki drastyczny, ale drobny przykład polityki, którą ideologia gender prowadzi, posługując się w tym przypadku Komisją Europejską. Musimy być tego świadomi i dlatego nasze działania muszą mieć wymiar międzynarodowy. Dlatego tak ważne i niecierpiące zwłoki jest zawarcie międzynarodowej Konwencji Praw Rodziny.

Hańbą moim zdaniem jest nazywanie prawa do aborcji prawem kobiet.

Dokładnie. Ale musimy być w pełni świadomi tego, jakie stanowisko w cudzysłowie etyczne, zajmują tacy urzędnicy jak pani przewodnicząca von der Leyen. Ja patrzę na to obiektywnie, bo widzę na przykład, że jeżeli chodzi o migracje, to jest pozytywna zmiana polityki Komisji Europejski. Ta komisja dzisiaj jest w tej sferze mniej skrajna, ale w sferze, o której Pan powiedział, na przykład stosunku do ustawy Węgierskiej chroniącej prawa rodziny w wychowaniu publicznym jest bardziej skrajna i tak to faluje. Jeżeli widzimy, że tak to się dzieje, to musimy mieć politykę własną i to nie tylko politykę reaktywną, ale też proaktywną, proponującą. Polska jest największym państwem Europy Środkowej. Mamy tyle ludności, co ta jedna czwarta państw Unii Europejskiej, które nie przyjęły Konwencji Stambulskiej. W ten sposób widać, kto jest w sposób naturalny predysponowany do inicjatywy w tej dziedzinie wśród państw europejskich.

https://radiopoznan.fm/n/PiM62i
KOMENTARZE 0