NA ANTENIE: PIERWSZA PLANETA OD SŁOŃCA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Profesor Krasnodębski nie spodziewa się odblokowania unijnych funduszy dla Polski

Publikacja: 10.03.2022 g.20:15  Aktualizacja: 11.03.2022 g.12:01
Świat
"Będę mile zaskoczony jeśli zostaną wypłacone" - powiedział na antenie Radia Poznań eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości. Chodzi o 770 milionów złotych przeznaczone dla Polski w ramach Funduszu Odbudowy. Instytucje unijne wstrzymują ich wypłatę w związku z zarzutami o brak praworządności w Polsce.
prof. Zdzisław Krasnodębski - Wojtek Wardejn
Archiwum. / Fot. Wojtek Wardejn

"Ja niestety jestem w tym względzie pesymistą" - mówił prof. Zdzisław Krasnodębski.

Pan pytał o rolę przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej, Donalda Tuska. Należałoby to pominąć milczeniem. To jest tani antypolski prowokator. Tak bym to powiedział. Nie wrócił do Polski z żadnym pozytywnym programem, tylko z chęcią objęcia władzy. Jak mi powiedział pewien dziennikarz Niemiecki, rząd Niemiec postanowił przeczekać do tego czasu, kiedy mu się to uda

 - mówi prof. Krasnodębski.

Profesor Krasnodębski nie wyklucza jednak, że wojna na Ukrainie może zmienić postrzeganie niemieckich polityków w tym zakresie. Eurodeputowany podkreślił przy tym, że nie jest to samodzielna decyzja szefowej Komisji Europejskiej, ale raczej zapada w Berlinie i Paryżu. 

Niestety, nie spodziewam się odblokowania tych środków

 - podsumował Krasnodębski.

Zarzuty unijnych instytucji wobec Polski dotyczą między innymi niepodporządkowania się prymatowi prawa Unii Europejskiej. Polski Trybunał Konstytucyjny orzekł bowiem o wyższości krajowej konstytucji w hierarchii prawnej.

 

Ponizej pełny zapis rozmowy:

Roman Wawrzyniak: Czy może Pan Profesor wyjaśnić co zawiera ta rezolucja?

Zdzisław Krasnodębski: Rezolucja głównie krytykuje i wzywa Komisję Europejską, żeby natychmiast uruchomiła mechanizm praworządności. Ponieważ jest to rezolucja po wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który uznał, że ten mechanizm jest zgodny z traktatami, chodziło w niej o to, żeby zmusić komisję do konkretnych działań. W czasie debaty komisarz Hahn zwracał uwagę, iż nawet jeśli wczytamy się w ten wyrok, to on wskazuje tylko, że chodzi o takie naruszenie praworządności, które miałoby mieć wpływ na wydawanie środków europejskich, a więc żeby taką procedurę rozpocząć, potrzeba byłoby mieć dowody. To jest tak, że większość Parlamentu Europejskiego jest zaciekła w sprawach praworządności. Badając od czasu do czasu głowy w mediach pod kątem tego, czy jest to dobry czas, żeby szczególnie Polskę karać za rzekome łamanie praworządności, to nasi najbardziej zagorzali przeciwnicy pytają „Jak to? O co chodzi Ukraińcom? Przecież chodzi o Europę. Europa opiera się na praworządności, więc tym bardziej musimy o to zadbać”.

Czytam w rezolucji dlaczego Polska ma być objęta sankcjami, a nie Rosja. Jest tam napisane tak: „Ze względu na ataki na wolność mediów, dziennikarzy, migrantów, prawa kobiet, prawa osób LGBTQ oraz wolność zrzeszania i zgromadzeń”. Dlaczego wśród deputowanych popierających ten atak na Polskę znaleźli się Jerzy Buzek, Marek Belka, Włodzimierz Cimoszewicz, Sylwia Spurek czy Robert Biedroń?

Oni tę akcję przeciwko Polsce wspierają. To oni wypowiadają się tak jak się wypowiadają. Teraz też trochę opinia publiczna w Polsce była wzburzona wypowiedzią pani Janiny Ochojskiej. Ci ludzie od 2015 roku opowiadają o Polsce niestworzone rzeczy, nakręcając posłów z innych krajów, którzy z różnych pobudek ideologicznych lub osobistych, czują, iż jest to ich misja - naprawiać polską rzeczywistość. Przecież my nie mówimy, że wszystko w Polsce jest idealne, ale wydawałoby się, że ta straszna wojna pozwala widzieć świat w pewnych realnych proporcjach. Przecież zupełnie niedawno porównywano tam Polskę z Rosją czy Białorusią.

Idealne to wszystko jest w Niemczech i pewnie w Holandii. Z jednej strony mamy parlamentarzystów, stojących na baczność i oklaskujących przemawiającego zdalnie prezydenta Ukrainy, a z drugiej strony zapowiadają, że uchodźców wojennych z Ukrainy przyjmować nie zamierzają. Czy to koniec solidarności w Europie wobec wojny na Ukrainie?

Tak. Ta solidarność zawsze jest dosyć krucha. Nikt się nie odważy wyłamać z chóru potępienia Rosji, zamilkli wszyscy przyjaciele Rosji i Putina. Teraz także deklarują oburzenie i pomoc dla Ukrainy. Ale wtedy, kiedy chodzi już o bardzo konkretne kroki, a zwłaszcza te, które miałyby się łączyć z jakimiś wyrzeczeniami dla tych krajów, to wtedy oczywiście pojawiają się argumenty, że nie można objąć embargiem energetycznym Rosji, bo przecież ważne jest bezpieczeństwo energetyczne. Holendrzy powiedzieli przecież, że są zdecydowanie przeciwko przyjęciu w przyszłości Ukrainy do Unii Europejskiej. Słyszymy to bardzo często. Wiemy jak też trudno było przełamać opór niemiecki jeśli chodzi o dostarczenie uzbrojenia czy wyłączenie banków rosyjskich z systemu SWIFT.

Okazało się, że jest zgoda na nie wszystkie banki.

Zawsze znajdują się ci, którzy szykują możliwości osłabienia pewnych sankcji. To obserwujemy.

Czy miał Pan okazję usłyszeć dramatyczny apel Ambasadora Ukraińskiego w Berlinie, który mówił tak: „Kochany rządzie federalny, Ukraińcy pytają jak długo Niemcy będą blokować zakaz importu z Rosji gazu, ropy i węgla. Ile ukraińskich dzieci i kobiet musi zostać zabitych na twoich oczach, zanim wyłączysz dopływ pieniędzy dla zbrodniarza wojennego Putina?”.

To wynika z wieloletniej strategii Niemiec, która rozbudowała swoją gospodarkę w partnerstwie z Rosją, zwłaszcza w obszarze energetycznym. Stało się to mimo ostrzeżeń. Putin i Rosja to nic nowego. Wcześniej prowadził w Czeczenii brutalną wojnę. Interweniował w Syrii. W 2014 doszło do zajęcia Krymu. Już pomijam próby morderstw w stolicach państw zachodnich.

Niemcy zdawały się tego nie dostrzegać.

Zawsze tak jest. Mówią: „Jak to możliwe otruć czy zabić człowieka?” Tak jak próbowano otruć Nawalnego. Mamy wtedy gest humanitarny, to szczególnie Niemcy są takimi faryzeuszami, sprowadzają go do Niemiec, ratują jego życie, ale oprócz tego płyną miliardy dzień w dzień. Chociażby na uzbrojenie. Dopiero w ostatnim okresie media niemieckie zaczęły ujawniać kto jest na garnuszku Putina, czy jakie think tanki są opłacane przez Rosję.

Pan jest znawcą Niemiec. Obserwuje Pan tamtejsze media. Czy tam troszeczkę nie zaczyna się coś kruszyć w mediach? Można znaleźć w Die Welt wypowiedź Dmytra Kuleby, szefa ukraińskiego MSZ, który też mówił dosyć jasno: „Nadszedł ten moment. Albo Niemcy staną się wiodącym narodem wspierającym Ukrainę, albo poniosą nową historyczną winę za utracone życia i miasta”.  A z drugiej strony mamy zastępcę redaktora naczelnego Bilda, który uderza w Angelę Merkel za politykę energetyczną wobec Rosji. Rodzi się pytanie, czy nie uderza też w ten sposób w szefa Europejskiej Partii Ludowej, Donalda Tuska?

Jeżeli chodzi o media niemieckie, oba te dzienniki należą do koncernu Springera, to po pierwsze, rzeczywiście od dłuższego czasu mamy prasę opozycyjną w Niemczech. Kiedyś ujawniono SMS szefa tego koncernu, który porównywał współczesną scenę medialną do czasów enerdowskich. To była szczera i nieoficjalna ocena. To jest związane z tym, że mieliśmy przez długie lata dużą koalicję, właściwie nie było opozycji, bo też Zieloni byli bardzo zadowoleni z Angeli Merkel. Nie było opozycyjnych mediów. Wszystko było pod kontrolą. Teraz to się zaczęło zmieniać. Rzeczywiście ujawnianie tych sieci rosyjskich, krytyka Schroedera.

To nowy element.

Ale on nie jest jedyny. Jego wychowanek jest szefem SPD, więc dosyć powoli odcinają się od Schroedera. Wczoraj socjaldemokraci napisali do niego list zaczynając od słów „Liebe Gerhard”, czyli „Kochany Gerhardzie”, w którym prosili, żeby się zastanowił nad sytuacją, a dzisiaj został posłany do Moskwy.

Agencje donoszą, że jest na rozmowach z Putinem.

Ma szansę na nagrodę pokojową. Jak mu dobrze pójdzie.

Czy w kontekście sankcji i antypolskiej psychozy w Europarlamencie chciałem zapytać z jednej strony o karę, której po wyroku TSUE zapłaty domaga się Unia Europejska, czyli 69 milionów euro, a z drugiej strony o pieniądze, które już dawno powinny być Polsce wypłacone w ramach Funduszu Odbudowy. Chodzi o 770 miliardów złotych, które teraz jeszcze bardziej by się przydały.

Ja niestety jestem w tym względzie pesymistą. Pan pytał o rolę przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej, Donalda Tuska. Należałoby to pominąć milczeniem. To jest tani antypolski prowokator. Tak bym to powiedział. Nie wrócił do Polski z żadnym pozytywnym programem, tylko z chęcią objęcia władzy. Jak mi powiedział pewien dziennikarz Niemiecki, rząd Niemiec postanowił przeczekać do tego czasu, kiedy mu się uda. Na pewno wojna zmieni sytuację.

Profesor Musiał mówił na naszej antenie, że Tusk to taki polski Janukowycz.

Jest analogia. Ale jeśli chodzi o zmianę rządu, to wiemy, że pan Gonzales Pons nie ukrywa zamiaru, a należy on do trzody bardzo zajadłych posłów z Europarlamentu, która próbuje nam urządzić życie. Jeżeli miałaby nastąpić jakakolwiek zmiana w polityce Unii Europejskiej, decyzja musi zapaść tam, gdzie się je podejmuje, czyli w Paryżu i Berlinie.

Dzisiaj mamy spotkanie w Wersalu.

Tak. Pani von der Leyen nie jest moim zdaniem samodzielna. Ona bardzo by chciała być wybrana na kolejną kadencję, a ma taki parlament i swoich popleczników, ale też osoby, które bardzo ją kontrolują, więc trudno byłoby jej dokonać pewnej zmiany.

Czyli odblokowania pieniędzy Pan się nie spodziewa?

Niestety się nie spodziewam. Ale będę miło zaskoczony jeśli zostaną wypłacone.

https://radiopoznan.fm/n/pZLW62
KOMENTARZE 0