Trwająca od 1,5 miesiąca ukraińska kontrofensywa nie jest spektakularna i zdecydowanie oczekiwania wobec niej były zawyżone, ale nie oznacza to, że armia Ukrainy działa nieprawidłowo czy popełnia jakieś krytyczne błędy.
W tych warunkach, które mamy, czyli mimo wszystko ograniczonej ilości ciężkiego sprzętu wojskowego po stronie ukraińskiej, braku samolotów bojowych i przewagi w powietrzu, a także głębokiej i dość dobrze zorganizowanej obrony rosyjskiej, dzieje się to, co jest możliwe. Ukraińcy atakują pierwszą linię obrony głównie przy pomocy artylerii i punktowo uderzają w zaplecze, by demontować rosyjską artylerię, logistykę i dowodzenie
- mówi Mariusz Cielma w rozmowie z PAP.
Ukraińcy raportują dziennie o postępach rzędu kilkuset metrów czy ponad kilometra na głównych kierunkach swoich działań, ale od kilku tygodni słyszymy te same nazwy miejscowości. Postępy terytorialne są nieznaczne, co potwierdza, że Rosjanie mają dobrze zorganizowaną obronę. Nie jest to wielkie zaskoczenie, jeśli wziąć pod uwagę, że przez wiele miesięcy budowali wielowarstwowe linie umocnień, a bronić się zawsze jest łatwiej niż atakować, nawet słabo wyszkolonym siłom. Dodatkowo zaminowane tereny przed wysuniętą linią obrony stanowią ogromny problem dla sił ukraińskich, które jednak proporcjonalnie więcej wiosną otrzymały lekkich pojazdów opancerzonych niż ciężkiego i specjalistycznego sprzętu (np. pojazdów do rozminowania)
- dodaje ekspert.
Jak mówi, ukraińska taktyka w tej sytuacji powinna być uznana za "w pełni racjonalną" i polega na atakach, mających na celu osłabienie, zneutralizowanie czy najlepiej zniszczenie rosyjskich sił, przy maksymalnym zaangażowaniu ich na wybranych odcinkach frontu.
Głównie widzimy liczne ataki artyleryjskie z rzadszymi wyjściami piechoty zmechanizowanej i zmotoryzowanej, która raczej ma za zadanie rozpoznanie i ocenienie skuteczności ognia własnej artylerii niż nadzieje na szybkie pójście do przodu - to ciągle nie wydaje się możliwe. Ukraińcy na razie w nielicznych miejscach przekroczyli pierwsze, wysunięte linie obrony. Do przełomu czy przerwania tych głównych jest chyba ciągle daleko. To raczej taktyka grająca na osłabianie, zmęczenie przeciwnika i oczekiwania na jego kryzys
- dodaje ekspert.
Główne kierunki ukraińskich działań skupione są na południu - w obwodzie zaporoskim i na południu obwodu donieckiego.
To Orichowe, kierunek Melitopol-Berdiańsk, dalej - Wełyka Nowosiłka i jej okolice (w obwodzie donieckim). Ważnym punktem pozostaje Bachmut, gdzie postępy są, ale idą żmudnie i mają na celu przede wszystkim wiązanie Rosjan i stopniowe wybijanie ich z pozycji. Z kolei Rosjanie próbują działać aktywnie dalej na linii frontu, na styku obwodów charkowskiego i ługańskiego, czyli na kierunkach - Kupiańsk i Łyman. Te ich działania mają z kolei odciągać Ukraińców, zaangażować rezerwy, od ich głównych punktów ciężkości
- wyjaśnia analityk.
Jak dodaje, Ukraińcy atakują na kierunku południowym, który był "oczekiwany, także dla Rosjan".
Tam są oni przygotowani. Przez wiele miesięcy okupacji budowali na Zaporożu linie obrony. W największym uproszczeniu to wygląda tak, że za szerokimi polami minowymi jest pierwsza, wysunięta linia obrony. Potem jest główna linia, teoretycznie najlepiej umocniona, a za nią jeszcze trzecia, którą można określić jako tyłową. To wszystko oznacza, że stronę ukraińską czeka trudna walka, zwłaszcza w obliczu stosunkowo niewielkiej ilości ciężkiego sprzętu i krótkiego okresu szkolenia
- wskazuje.
W tej sytuacji pomóc może otrzymana od USA amunicja kasetowa, która pozwala na skuteczniejsze ataki na rosyjskie pozycje.
To pociski, złożone z osiemdziesięciu ładunków po ok. pół kilograma, pozwalające na pokrycie ogniem w jednym czasie większego terenu; już podobno mają być zastosowane na froncie
- tłumaczy rozmówca PAP.
Brak samolotów bojowych to poważny problem dla Ukraińców, bo, jak mówi Cielma, "nie można mówić o skutecznej w ofensywie bez przewagi w powietrzu, działania lądowe krytycznie wymagają tego wsparcia".
Z kolei Rosjanie wyciągnęli pewne wnioski dla swojego lotnictwa bojowego. Widzimy efektywniejsze wykorzystanie śmigłowców szturmowych. Pomagają im także lotnicze bomby korygowane, które mogą stosować z dość dużej odległości od linii frontu, i które stanowią dla Ukraińców duży problem. Gdyby Ukraina miała np. F-16, to mogłaby skuteczniej przeciwdziałać rosyjskim samolotom zrzucającym z daleka takie bomby. Walkę z lotnictwem mogłyby podjąć systemy naziemne jak Patriot, ale nie ma ich w pobliżu frontu, bo muszą chronić kluczowe dla kraju miejsce, czyli Kijów
- wyjaśnia Cielma.