Podczas wycofywania się w listopadzie z obwodu chersońskiego wojska rosyjskie zaminowały opuszczane tereny. Pod koniec stycznia lokalne władze informowały o 600 tysiącach zaminowanych hektarach. W pierwszej kolejności deklarowały prace saperskie na szlakach logistycznych, w drugiej - właśnie na obszarach rolniczych.
W samym wyzwolonym Chersoniu saperzy odkrywali liczne pułapki zastawione w budynkach głównie użyteczności publicznej. Między innymi w zdewastowanych szpitalach czy urzędach. Rosjanie ukrywali miny pułapki w różnych miejscach, również w zabawkach czy kołyskach.
W styczniu, w wywiadzie dla koreańskiej agencji Yonhap, premier Denys Szmychal powiedział, że "Rosja uczyniła z Ukrainy największe na świecie pole minowe". Powiedział, że na Ukrainie zaminowano 250 tysięcy kilometrów kwadratowych terenu, czyli obszar większy, niż cały Półwysep Koreański lub powierzchnia Wielkiej Brytanii.
Miesiąc temu gubernator obwodu ługańskiego Witalij Kim powiedział, że tylko w tym regionie zaminowanych jest 270 tysięcy hektarów, znajduje się tam też duża ilość starych pocisków artyleryjskich, które mogą wybuchnąć. Witalij Kim dodał, że rozminowanie regionu może zająć nawet 15 lat.
Pod koniec lutego do kraju powrócił składający się z 98 osób kontyngent humanitarny polskiej policji, który został powołany, aby wesprzeć miejscowe służby w rozminowywaniu oraz neutralizowaniu pozostawionych przez okupantów materiałów wybuchowych. Polscy pirotechnicy pracowali na Ukrainie pięć miesięcy. Unieszkodliwili około dwóch tysięcy sztuk materiałów wybuchowych.