Na ławie oskarżonych zasiadło 8-u mężczyzn - między innymi: dwaj byli policjanci, były funkcjonariusz Straży Granicznej i poznański dealer samochodowy. Prokurator dla większości chce kar więzienia w zawieszeniu.
Oskarżeni weszli do mieszkania poznańskiego kolekcjonera podając się za policjantów. Grzegorz L., który miał być mózgiem przestępstwa, przyznał się do winy, ale twierdził że 70-latek sam wydał im obrazy, kiedy usłyszał, że zabezpieczają je w związku z prowadzonym śledztwem. Pozostali oskarżeni utrzymują, że zostali zmanipulowani przez Grzegorza L. Byli przekonani, że uczestniczą w akcji służb.
Pełnomocnik pokrzywdzonego nie wierzy jednak w linię obrony oskarżonych. - Tak naprawdę o prawdziwych intencjach oskarżonych niech świadczą słowa: "jak my tego nie zrobimy, to zrobi to ktoś inny". Chodzi o wejście do domu pokrzywdzonego - mówił Leonard Cyrson. Pełnomocnik chce by sąd szczególnie potraktował dwóch oskarżonych, którzy przeprosili pokrzywdzonego. - Odbyło się takie spotkanie i w jakiś sposób pokrzywdzony wykazał wyrozumienie. Wydaje się, że te przeprosiny były szczere - dodał.
Właściciel kolekcji był przekonany, że obrazy, które miał w domu, są warte 40 mln złotych. Biegli wycenili je na około 30 tysięcy. Prokurator tylko dla jednego oskarżonego chce 3-ch lat więzienia, dla pozostałych od 10-u miesięcy do roku więzienia w zawieszeniu. Wszyscy mają też zapłacić grzywny. W przypadku dwóch oskarżonych prokurator domaga się dla nich zakazu pracy w służbach mundurowych i specjalnych. Jeden miałby mieć trzyletni zakaz, drugi czteroletni.