NA ANTENIE: Rock pod flagą południa
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Prof. J. Wysocki o nowej odmianie koronawirusa: Może już być w Polsce

Publikacja: 23.12.2020 g.13:22  Aktualizacja: 23.12.2020 g.13:38
Poznań
Gościem Kluczowego Tematu był profesor Jacek Wysocki, specjalista chorób zakaźnych, wykładowca, autor podręczników.
prof. Jacek Wysocki - kraum.org.pl
Fot. kraum.org.pl

Roman Wawrzyniak: Pojawił się nowy mutant koronawirusa w Wielkiej Brytanii. Jest o tyle groźniejszy, że jeszcze szybciej się przenosi, łatwiej się zarazić. Czy mamy się czego obawiać?

Prof. Jacek Wysocki: Ja działałbym uspokajająco. Kontaktujemy się z kolegami, co o tym mutancie wiemy i okazuje się, że wiemy bardzo mało. Został wykryty w Anglii. Trzeba powiedzieć, że Anglia ma najbardziej rozbudowany system nadzoru nad wirusami, tam ok. 10 proc. wirusów wykrywanych u ludzi testuje się, co do ich budowy. To ogromna praca, którą oni wykonują i to wyłapali. Tego wirusa znaleziono następnie w Holandii, Belgii, Niemczech, Włoszech. Nie mamy żadnych danych polskich, bo u nas aż tak intensywnego nadzoru nad wirusami nie prowadzimy, to zresztą daje nam do myślenia, może trzeba by coś z tym zrobić. Jak zastanawiamy się nad przepływem ludzi z Polski do Anglii i odwrotnie, to mamy przekonanie, że ten wirus może w Polsce już być.

Pewnie od dłuższego czasu.

Pierwsze sygnały o tej mutacji pochodzą z września. Jeżeli to prawda, to ten wirus w Polsce na pewno już jest.

W związku z tym panie profesorze kolejne pytanie, czy to jest groźniejsze od tego, co mamy teraz?

Na razie wiemy o tym wirusie bardzo mało. To, co Anglicy pokazali - że ma dużą zdolność przemieszczania się, łatwiej się nim zarazić. Te wiadomości pochodzą z modelowania matematycznego, a nie z nadzoru epidemiologicznego. Na wszelkie nasze pytania, czy ludzie chorują ciężej, czy wirus jest odporny na leki - nikt tego nie wie. Wydaje nam się, że ta wrzawa, która jest wokół tego mutanta, jest trochę nadmierna. Ten wirus mutuje bez przerwy, w każdym miesiącu. Na ogół tych mutacji było kilka w cząsteczce wirusa, w tej jest 22. Trochę zastanawia, dlaczego jest ich tak wiele.

Czy to może niepokoić?

Może niepokoić, że jest to dość duża zmiana, ale nie ma innych danych. Czekamy na nowe dane, np. gdyby przeważali ci pacjenci w szpitalu. Wtedy byśmy wiedzieli, że ten mutant jest groźniejszy. Takich danych nie ma. Na razie uspokajamy.

Nie możemy teraz powiedzieć, czy on wymagałby innego leczenia? Czy może mieć poważniejsze objawy?

Nie. Nie ma takich danych.

Słyszeliśmy, że szczepionka ma dotrzeć do Polski 26 grudnia. Czy szczepionki będą nas zabezpieczać przed mutacjami?

Na dzisiaj wydaje się, że tak. Prawdopodobnie te zmiany nie są tak duże, żeby szczepionka nie działała. My zresztą mamy przykłady z innych szczepionek - chociażby rotawirusowa jest taka. Mamy w niej jeden typ wirusa, a on chroni przed pięcioma. To musiałyby być olbrzymie zmiany - żaden producent nie opiera swojego produktu na jednym fragmencie budowy białka, każdy producent liczy się z tym, że wirus mutuje. Chociaż ta mutacja pochodzi z tego fragmentu, który jest wykorzystywany do produkcji szczepionki.

Ale czy jakieś myślenie o tym wirusie jest analogiczne do wirusa grypy?

Wirus grypy ma dużo więcej mutacji, mutuje na dwa sposoby. Ma coroczne dwie drobne mutacje i co ileś lat ma duże skoki antygenowe - wtedy jest pandemia grypy.

Pytam w tym kontekście szczepionek. Czy za chwilę będą musiały być nowe rodzaje?

Tego do końca nie wiemy. Wydaje się, że nie ma się co zastanawiać nad zastosowaniem szczepionki, która będzie. Świat sobie z tym wirusem nie radzi, od marca wzdychamy, że może za miesiąc będzie koniec, może lato, a tego końca nie widać. Wydaje się, że jeżeli mamy skuteczne narzędzie, a szczepionka w klinicznych szczepieniach były skuteczne, to nie ma się co zastanawiać, tylko trzeba tę szczepionkę zastosować.

Czy zgody wydane przez EMA na dopuszczenie szczepionki jest wystarczająca i co nam mówi ta zgoda?

Agencja leków dokonała przeglądu dokumentacji szczepionki, sprawdzając czy była rzetelnie zbadana. Minimum badania było wykonane. Badania mają powiedzieć, czy szczepionka jest skuteczna, czy jest bezpieczna, czy nie ma ciężkich odczynów po szczepieniu, jak ludzie na nią reagują. Dość często ludzie mają ból w miejscu podania szczepionki nazajutrz, mają ból głowy i jednodniowy skok gorączki. Agencja uznała, że to nie są ciężkie objawy i wobec ciężkości choroby, to można zaakceptować. Jedno, co ludzi niepokoi, że to było bardzo szybko robione.

O to chciałem zapytać.

To było robione z ogromnym wysiłkiem, w ogromnym tempie, bo od początku światowe agencje zajmujące się zdrowiem mówiły, że sytuacja jest tak poważna, że nie może to zająć kilka lat. Musi być to zrobione szybciej. Przyjęto oceny etapowe, że po pewnym etapie już oddawano dokumentację do sprawdzenia, żeby to wszystko przyspieszyć. To, co dla mnie, jako lekarza jest ważne - na jakiej grupie zbadano tę szczepionkę - na 45 tys. pacjentów. Jak na szczepienia to jest grupa przeciętna. Robi się badania na 20 tys. i na 60 tys. Te 45 tys. powinny wyłapać wszelkie potencjalne niepożądane działania.

Czy pan profesor osobiście się zaszczepi?

Ja zaszczepię się na pewno, już się zgłosiłem. Pracuję na oddziale zakaźnym, jestem na pierwszej linii frontu, więc tu nie ma dyskusji. Jak tylko będę mógł - zaszczepię żonę. Mam spotkania ze studentami, kiedy studenci pytają, co robić. Ja mówię - idziecie do szpitali, idziecie do domów społecznych - musicie myśleć o obu stronach, że was ktoś może zarazić i być może w waszym wieku to nie będzie takie ciężkiej, ale jeżeli wy zarazicie 80-latka, to będzie dla niego straszne.

A co pan profesor mówi sceptykom szczepień?

Zwykle mówię tak: na szalach wagi, po jednej stronie mamy 500 zgonów dziennie, ponad milion chorych i pełne szpitale. A drugiej ktoś kładzie wymyślone hipotezy, które nie mają uzasadnienia naukowego. To ja wiem, co mam zrobić.

Ponoć pomocna w leczeniu jest dość droga terapia rendesivirem, ale w ostatnich dniach Ministerstwo Zdrowia dopuściło dużo tańszy lek - amantadynę. Czy to jest bezpieczne, a przede wszystkim skuteczne?

Amantadyna jest terapią bardzo eksperymentalną. Silnych dowodów na skuteczność nie ma. Może być, przy dopuszczaniu leków, taka terapia ratunkowa. Rendesivir - my już go znamy, bo od pół roku go stosujemy, tylko trzeba wiedzieć, kiedy go zastosować - trzeba to zrobić dosyć wcześnie. W tej fazie, kiedy wirus jeszcze jest we krwi, jeżeli do szpitala trafia bardzo ciężko chory, który już choruje 10-14 dni, to jemu ten lek mało pomoże.

Te święta będą inne. Czy pan profesor zaleca ograniczanie kontaktu nawet w rodzinach?

Zalecam, bo taka mieszanka ludzi, z różnych części kraju, to mieszanka wybuchowa. Ci najmłodsi mogą chorować tak, że tego nie widać. Przekonają się, co się stanie za tydzień z dziadkami.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję, zdrowych świąt dla słuchaczy i pana redaktora.

https://radiopoznan.fm/n/6aFbHj
KOMENTARZE 0