Ta przejmująca historia jest zarazem bardzo mocnym świadectwem wiary i wierności powołaniu do samego końca. Warto ją przypomnieć. Niewielka wspólnota trapistów działała w Tibhirine od lat 30-tych ubiegłego wieku. Trapiści są gałęzią zakonu cystersów o niezwykle surowej regule. Ich życie to przede wszystkim modlitwa, posty, milczenie i praca fizyczna. Żadnego agresywnego prozelityzmu, chyba, że za takowy uznać porady lekarskie, których jeden z braci z Tibhirine udzielał okolicznym mieszkańcom. Sami określali swoją wspólnotę jako grupę „modlących się wśród innych modlących się”.
Po wybuchu wojny domowej w Algierii ich życie znalazło się w bezpośrednim niebezpieczeństwie. Bojówki islamskie napadły parokrotnie na klasztor, ginęli także ludzie (w tym robotnicy z Bałkanów), którzy odwiedzali to miejsce. Mimo to trapiści nie zdecydowali się opuścić Tibhirine, nie przyjęli także ochrony wojskowej. W cyklicznych głosowaniach opowiadali się jednogłośnie za pozostaniem na miejscu.
W marcu 1996 roku stało się jednak to, co nieuniknione. Mnisi zostali porwani przez partyzantów ze Zbrojnej Grupy Islamskiej. Dwa miesiące później odnaleziono odcięte głowy siedmiu trapistów…
Tę historię opowiada m.in. znakomity francuski dramat „Ludzie Boga”. Teraz możemy jednak także poznać słowa, myśli i bogactwo życia wewnętrznego mnichów z Tibhirine. W „Żyć pustynią” znajdziemy krótkie, czasami dosłownie dwu-trzyzdaniowe refleksje, które jednak zachwycają przenikliwością, prostotą i prawdziwością.
„Powolne smakowanie tej książeczki jest jak picie ze źródła nadziei. Tych siedmiu mężczyzn nie patrzy naiwnie ani na siebie, ani na świat . Znają jednak sens owego „błogosławieni”, wypowiedzianego o sercach czystych i prostych” – pisze w przedmowie abp. Paul Desfarges, były arcybiskup Algieru.
Wybór myśli błogosławionych mnichów (cała siódemka została beatyfikowana w grudniu 2018 roku) także nie jest dziełem przypadkowej osoby. Dokonał go ojciec Michał Zioło, jeden z dwóch zaledwie polskich trapistów. Co więcej, przyjął on habit z rąk jednego z dwóch mnichów, którzy przebywali w czasie napadu w Tibhirine i przeżyli tylko dzięki szczęśliwemu przypadkowi. Dziś pielęgnują oni duchową spuściznę współbraci, która zawiera się w takich zdaniach, jak ta myśl napisana przez jednego z przyszłych męczenników, śp. brata Luca Dochiera:
„Jak działa Duch Święty? Nie zmienia biegu wydarzeń. Nie przeszkadza ludziom zabijać. Ale kiedy oni uznają swoje grzechy, staje się przebaczeniem. Duch pracuje w sercu każdego człowieka, żeby narodził się nowy człowiek…”.