NA ANTENIE: COTTON EYE JOE/NATHAN EVANS, SAINT PHNX
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Spektakl zespołu Styx - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 05.09.2025 g.13:01  Aktualizacja: 05.09.2025 g.11:10 Ryszard Gloger
Poznań
Rozczulił mnie wpis jakiegoś amerykańskiego fana klasycznego rocka. Wyraził zasmucenie z powodu zakończenia działalności wielu jego ulubionych zespołów klasycznego rocka. Pokolenie miłośników zespołów Led Zeppelin, Yes, Genesis itd. musi się pogodzić z bezpowrotnym odejściem ulubionych muzyków. A kiedy pozostaje już tylko jeden z członków kiedyś bardzo popularnej grupy, trudno nawet powiązać tę grupę z tą oryginalną sprzed pół wieku. Podobnie wygląda sytuacja w zespole o nazwie Styx. Wiem, że nie jest to nazwa, która od razu wywołuje reakcję. Już sam fakt, że kapela powstała w 1963 roku w Chicago, może wywołać konsternację. A jednak 62 lata później zespół istnieje, koncertuje i co w tym momencie ważne, nagrywa.
Styx „Circling From Above” - okładka płyty
Fot. okładka płyty

Spis treści:

    Zespół Styx wypłynął na początku dekady lat 70-tych dzięki nowemu formatowi stacji radiowych, który pojawił się na falach ultrakrótkich. Nowe radio grało inną, bardziej ambitną muzykę, zamiast trzyminutowych piosenek z singli, nadawano całe płyty lub utwory trwające pięć i więcej minut. Szybko znaleziono termin dla muzyki proponowanej przez Styx. Był to „pomp rock”, właściwie amerykański odpowiednik brytyjskiego rocka progresywnego.

    Z badań instytutu Gallupa, wyszło, że właśnie ten zespół był pod koniec tamtej dekady, najpopularniejszym wśród młodzieży od 14-go do 19-go roku życia. Potwierdził to wydany w 1981 roku album „Paradise Theatre”, który osiągnął nakład potrójnej platyny. Później muzycy proponowali bardzo różne płyty, także solowe poszczególnych muzyków lub z udziałem dużych składów orkiestrowych.

    Najnowsza płyta zatytułowana „Circling From Above” – 18-ta w dyskografii – jest przede wszystkim bardzo różnorodna. Słuchacz jest co chwilę zaskakiwany i trudno nawet zauważyć, kiedy kończy się jeden utwór a zaczyna następny. Już w 2017 roku album „The Mission” zachwycił formą płyty koncepcyjnej. Na omawianej płycie słychać ten zamysł spektaklu dźwiękowego i teatralizacji narracji bardzo wyraźnie. Słuchacz zostaje wciągnięty w kolorowy, intrygujący świat, pełen szczegółów, przenikania się melodii, efektów, zwrotów rytmicznych. Najbardziej doceni to odbiorca wychowany na klasycznych zespołach. W pewnym sensie jest w muzyce Styx wszystko, The Beatles, Yes, Queen, Toto, 10CC i wiele, wiele innych skojarzeń. Prawdziwy kalejdoskop muzyczny, przez który przewijają się wątki popu, hard-rocka, prog-rocka. Jakby ktoś wyjątkowo sprytny i inteligentny złożył mozaikę z skrawków, które już gdzieś kiedyś usłyszeliśmy. W efekcie powstaje wspaniały obraz ewolucji muzyki rockowej.

    Eklektyzm to współcześnie ogólnie stosowana metoda twórcza, jeśli tylko nie jest zwykłym kopiowaniem lub wykrzywianiem klasycznych wzorców. Muzycy Styx mają swój własny sposób na dokonywanie syntezy. Tommy Shaw i jego koledzy, zwłaszcza James Young i Chuck Panozzo, posiedli tajemną moc alchemików i przygotowali płytę jakie w tych czasach zdarzają się bardzo rzadko. Za taką płytę mogłaby być potrójna platyna, lecz to tylko pobożne życzenie.

    https://radiopoznan.fm/n/hhealJ