To była pierwsza muzyczna stacja na trasie w tym roku. Tym razem w trasę do Zakrzewa nie wyjechały wagony ciągnięte przez parowóz, tylko szynobus. To efekt pandemii.
Ale fanów bluesowej muzyki nie brakowało. Przyszły trzypokoleniowe rodziny. Blues to zawsze była muzyka w drodze - mówi organizator festiwalu Henryk Szopiński.
Nam się zawsze świetnie kojarzyło ze stukotem kół pociągu, właśnie z tą kulturą w drodze, muzyką w drodze. Kiedyś nie wszyscy umieli czytać i pisać, więc sobie umilali czas graniem na harmonijce czy gitarze, a u nas nadal są ludzie, którzy kochają tę muzykę.
- Wszyscy, którzy już jeżdżą z roku na rok to rozpoznają się i się razem świetnie bawią. No i do tego ta muzyka, która po prostu porusza duszę, więc dlatego warto tu być. Żałuję, że w tym roku nie ma lokomotywy, natomiast jednak są ludzie, jest ten klimat. W zeszłym roku mnie nie było i po prostu tęskniłam do tej imprezy. Na wszystkich imprezach kolejowych jestem. Siedem tysięcy zdjęć mam. Mnie przyciągnęła muzyka - mówili pasażerowie Blues Expresu.
Szynobus pozwolił też na granie podczas podróży. Kolejnym przystankiem na trasie była Piła, docelowym Zakrzewo. Tam wieczorem koncert, a jutro piknik bluesowy w ogrodzie Domu Polskiego. Organizatorzy liczą, że już za rok imprezę będzie można zorganizować w takim wymiarze, jak przed pandemią, co oznacza, że Blues Expres zabierze około tysiąca fanów tej muzyki.