Pokonał swojego klubowego kolegę Mateusza Tylickiego. Obaj niemal równocześnie wpłynęli na metę na plaży nad Jeziorem Kierskim. Tym razem nie udało się pobić rekordu trasy. W tym roku 11 zawodnikom, którzy stanęli na starcie, nie sprzyjała pogoda. Było zimno i wiał silny wiatr. Dla zwycięzcy to był pierwszy taki dystans na otwartym jeziorze.
- Jakie wrażenie? Zimno. Do końca się rozstrzygało. Bardzo emocjonujący finisz na co liczyłem. Zawsze z kolegą, jak się ścigamy, wiem, że to będzie dobry wyścig. Musiał ktoś wygrać - mówi Jakub Muszyński. - Przede wszystkim zimna woda. Bardzo w ręce było zimno, już nie czuć palców. To prawda. Gdzieniegdzie kiedyś się tam słonko pokazało, ale to nic nie przygrzało, cały czas było zimno.
W imprezie wzięło udział w sumie ponad sto osób, najwięcej na trzykilometrowym dystansie. Na krótszym odcinku pływali samorządowcy i dziennikarze. To był już 54 maraton, a co za tym idzie jedna z najstarszych imprez sportowych w Wielkopolsce.