Sąd i oskarżenie dopytywali o kontakty z szefem Elektromisu Mariuszem Świtalskim. W połowie lat 90-tych poznański biznesmen miał namawiać Marka Króla na sprzedaż tygodnika Wprost. Dogadanie szczegółów miało nastąpić w lesie. Do takiej rozmowy jednak nie doszło, bo ówczesny naczelny czuł się zagrożony. Dostał nawet ochronę BOR.
Świtalski stwierdził, że przez nasze teksty poznaniacy plują mu pod nogi, a on sobie tego nie życzy
- mówi Marek Król.
O sprawę Jarosława Ziętary dopytywany był także emerytowany policjant Marek M. Na przełomie wieków kierował sekcją zbierającą informacje o zaginionym dziennikarzu.
Ale jak śledztwo przejmowała prokuratura, czy w Poznaniu, czy później w Krakowie, nie byłem wzywany, nie byłem przesłuchiwany
- mówił Marek M.
Reporter Gazety Poznańskiej opisywał szarą strefę gospodarczą początku lat dziewięćdziesiątych. Do teraz nie znaleziono jego ciała. Obaj oskarżeni zaprzeczają związkom z jego zabójstwem. Według krakowskiej prokuratury mieli porwać Ziętarę, gdy ten rano szedł do pracy.
Sąd przesłuchał dziś także świadka incognito. Były pracownik służb specjalnych wydał oświadczenie, że nigdy nie pracował dla Elektromisu.
W poznańskim sądzie równolegle toczy się sprawa przeciwko Aleksandrowi Gawronikowi. Były senator i biznesmen oskarżony jest o podżeganie do zabójstwa.