To może być magnesem dla par i zwiększyć liczbę porodów w tych placówkach. W Klinice św. Rodziny skorzystało z tego już ponad stu przyszłych ojców.
"Jest to coś, co zostaje w pamięci na zawsze" - mówi kierownik oddziału położniczo-ginekologicznego w szpitalu prof. Krzysztof Szymanowski.
Prawie wszyscy jednak chcą. Około 80 procent partnerów jednak chce być przy cięciu. Wiadomo, że sytuacja demograficzne w kraju jest trudna. Jak podawał GUS chyba 13 procent mniej jest porodów, my jednak mamy więcej niż w zeszłym roku. Tak, że rok do roku mamy około 2 procent porodów więcej. To jest całkiem fajny wzrost
- mówi prof. Krzysztof Szymanowski.
Ojciec wchodzi na salę operacyjną w ostatniej fazie cięcia. Może zostać do końca, albo może wyjść z położną, by później kangurować dziecko, czyli przytulać je skóra do skóry.
Pierwszych kilka takich cesarek z udziałem ojców na sali zabiegowej przeprowadził już Szpital imienia Raszei - mówi zastępca oddziałowej bloku porodowego Alina Szarlej.
Cieszy się to powodzeniem i byłam już nie jeden raz przy takim cięciu cesarskim i panowie są zachwyceni. Oczywiście jest to zgoda danej osoby, czy wyraża chęć. Warunkiem jest, by taka osoba była zdrowa i by przestrzegała zasad epidemiologicznych i obostrzeń, które dyktuje środowisko szpitalne. Ojciec może sobie zrobić zdjęcie, jak kanguruje dziecko w oddziale noworodkowym, kiedy już jest po wszystkim
- mówi Alina Szarlej.
Klinika św. Rodziny i Szpital imienia Raszei w rankingu wielkopolskich porodówek są zawsze w pierwszej trójce po Klinice przy Polnej. Wymieniają się tylko drugim i trzecim miejscem. W ubiegłym roku urodziło się tam po około dwóch tysięcy dzieci.