Przyczynkiem do dzisiejszej, cichej demonstracji, jak twierdzi organizatorka, była śmierć 37-letniej Agnieszki z Częstochowy. Kobieta była w bliźniaczej ciąży i jedno z dzieci zmarło w jej łonie. Ciążę przerwano dopiero po dwóch dniach od obumarcia drugiego dziecka. Wiele wskazuje na to, że kobieta zmarła w wyniku zakażenia, choć czekamy jeszcze na oficjalne wyniki sekcji zwłok.
"Przez zamordystyczną politykę rządu i pseudo wyrok TK boimy się zachodzić w ciążę" - mówi Małgorzata Haloszka, koordynatorka Młodej Lewicy w Poznaniu.
Większość tych protestów nie jest polityczna, ale ten akurat można powiedzieć, że jest polityczny, ponieważ organizuje go Młoda Lewica i Młodzi Razem. Te kobiety umarły dlatego, że nie można było wykonać aborcji na i tak już martwych płodach. Trzeba było czekać na nie wiadomo co i to czekanie zamienia się w śmierć tych kobiet. Dlaczego lekarze nie zrobili tej aborcji? Pewnie się bali, że poniosą konsekwencje, że zostaną zamknięci w więzieniu
- uważa Małgorzata Haloszka.
W mediach społecznościowych o sprawie zaczęli pisać ginekolodzy. Przedstawiają, że w przypadku obumarcia jednego z dzieci w ciąży bliźniaczej, nie terminuje się drugiego dziecka.
Postępowanie NIE POLEGA na natychmiastowym wydobyciu w magiczny sposób obumarłego płodu ani na zakończeniu ciąży. Postępowanie POLEGA na ocenie kosmówkowości, czynników ryzyka powikłań, wykonaniu podstawowych badań i zaplanowaniu monitorowania dobrostanu pozostałego płodu i ciężarnej przez kolejne miesiące. Często do porodu
- czytamy we wpisie lekarki.
Sprawą śmierci Pani Agnieszki zajmuje się prokuratura z Częstochowy.