Chłopiec z Ukrainy miał powiedzieć, że Stepan Bandera to narodowy bohater jego kraju. Jego rówieśnik, Polak, odpowiedział, że w Polsce uważa się go za bandytę. Nauczyciele oskarżyli 10-latka o nacjonalizm i podali jego rodziców do sądu. Grozi im ograniczenie władzy rodzicielskiej. Jak mówi historyk, Jarosław Burchardt, historia Stepana Bandery jest jawnie anty-polska.
- Stepana Banderę my, jako Polacy, postrzegamy jako zbrodniarza. Jako członek organizacji nacjonalistycznej uprawiał działalność przeciwko państwu polskiemu. Natomiast w czasie II Wojny Światowej jego organizacja współpracowała jawnie z okupantem państwa polskiego. I to członkowie tej grupy, z namaszczenia Stepana Bandery, mordowali nas Polaków na Wołyniu - dodaje Burchardt.
Sprawę o ograniczenie praw rodzicielskich złożył do sądu pracownik toruńskiej podstawówki. Dyrekcja szkoły dementuje, że powodem jest wymiana zdań o Banderze. Jak twierdzą, chodzi o ogólnie problemy chłopca w relacjach z rówieśnikami oraz o powtarzające się bójki.
W obronie rodziny stanął Piotr Liroy Marzec. Napisał list do szefa Ministerstwa Edukacji Narodowej z prośbą o interwencję i obronę rodziny.